środa, 24 grudnia 2014

Wesołych świąt kochani :-*

Idą święta, widać gości - wydłub z karpia wszystkie ości. Powyjadaj z barszczu uszy, a gdy Cię za bardzo suszy, siądź wygodnie z flachą wina i obejrzyj dziś Kevina.

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 20 + Niespodzianka

A: Mam coś na twarzy? - Spytałam Zayna. Oglądaliśmy jakiś film, ale on zamiast patrzeć co dzieje się w nim dzieje patrzył tylko na mnie. Szczerze ja też nie bardzo zwracałam na niego uwagę. Ale co tu się dziwić od dwóch dni jestem dziewczyną Zayna Malika.
Z: Tak. Na ustach. Moje usta. - Powiedział i pocałował mnie. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz. - Wiesz, że pięknie się uśmiechasz, prawda? - Spytał i w tym samym momencie zadzwonił jego telefon. Spojrzał na ekran i odrzucił połączenie.
A: Harry?
Z: Nie. Tym razem Liam.
A: Powinieneś odebrać. - Zaśmiał się. - Co?
Z: I to mówi mi dziewczyna, która przez kilka tygodni odbierała telefon tylko jeśli dzwonili bracia albo Hazz. Ale ode mnie to nie chciała odbierać. Chyba powinienem wymyślić Ci jakąś karę za to kochanie. - Powiedział i zaczął mnie łaskotać.
A: Przepraszam. - Powiedziałam śmiejąc się. - Możesz przestać?
Z: Pod jednym małym warunkiem.
A: Jakim?
Z: Wiesz jak lubię te twoje cudowne usta?
A: Wiem. - Powiedziałam obejmując go za szyje, przyciągając bliżej siebie i wpiłam się w jego usta. - Odbierz ten cholerny telefon. Wiesz jakie do denerwujące? - Powiedziałam kiedy już zabrakło nam tchu i oderwaliśmy się od siebie. Chłopak sięgnął po urządzenie.

~~ Zayn ~~

Z: Cześć Li. Co tam?
L: Czemu nie odbierałeś?
Z: Miałem wiciszony telefon. Stało się coś?
L: Nie. Po prostu po wizycie u Davida ot tak wyjechałeś nic nikomu nie mówiąc. Zaczęliśmy się bać, że się schowasz jak Amanda.
Z: Jak widzisz odebrałem i nie chowam się.
L: Spoko. A gdzie tak w ogóle jesteś? Paul nie daje nam spokoju. Może jak się dowie to wreszcie przestanie za nami łazić i wypytywać czy Cię nie kryjemy. Że może robisz cos czego nie powinieneś. - Spojrzałem na dziewczynę siedzącą obok mnie.
Z: Jestem w Bradford. Musiałem trochę odpocząć. Jutro wracam. - Skłamałem. Napotkałem pytające spojrzenie dziewczyny. - Muszę kończyć. Cześć Liam.
L: Cześć. - Rozłączyłem się.
Z: Tak wiem skłamałem, ale nie mam chęci żeby chłopacy się na mnie obrazili po tym jak dowiedzą się, że przeze mnie uciekłaś albo za to, że wiem gdzie jesteś i im nie powiedziałem. A jak się Harry albo twój brat dowie, że jestem twoim chłopakiem to mnie pewnie zabiją.
A: Chyba trochę przesadzasz. Nie dałabym Cie zabić.
Z: Twój brat jednoznacznie i dość wyraźnie uświadomił mi co mi zrobi jeśli po pierwsze nie sprowadzę Cię z powrotem do Londynu i po drugie jeśli jeszcze raz zobaczy mnie zbyt blisko Ciebie. Nie mówiąc o tym co by mi zrobił gdyby dowiedział się, że jesteśmy parą.
A: Mój brat nie jest taki... Chociaż... Od kiedy miałam depresje przed takiego jednego dupka... Sama nie wiem... Może jednak jest nad opiekuńczy.
Z: Nie jest nad opiekuńczy. Kocha Cię. Sam mam młodszą siostrę i nie wiem co bym zrobił gdyby zaczęła spotykać się z takim chłopakiem jak ja.
A: Czyli? Jakim?
Z: Bad Boyem.
A:  Aha... Ale ty wiesz, że ja jestem od Ciebie gorsza?
Z: Coś tam wspominałaś, ale biorąc pod uwagę to, że jesteś tu teraz ze mną to nie jesteś taka najgorsza.
A: Okey. Mogę być tą miłą wersją mnie. O ile ona jeszcze żyje.
Z: Jeśli nie to obiecuje, że zrobię wszystko żeby ją obudzić. - Ami uśmiechnęła się.
A: Czyli, co? Nikomu nie mówimy?
Z: Na razie nie. Może gdybyś przede mną nie uciekała to juz wszyscy wiedzieli by jak piękną, zabawna, mądrą, kochającą, zwariowaną dziewczynę mam, a tak ta cała burza musi ucichnąć. Wytrzymasz? - Pokiwała głową. - Jesteś wspaniała.
A: Naprawdę chcesz jutro wracać? - Spytała po chwili.
Z: Kiedyś przecież muszę. A ty? Nie chcesz wracać?
A: Obiecałam mamie, że zostanę do końca tygodnia w Polsce. Dawno się nie widziałyśmy. No wiesz...
Z: No. Chodź tu do mnie. Przecież nic Ci nie zrobię. Jeśli Ci zależy to pójdę założę jeszcze bluzę. - Powiedziałem leżąc na łóżku Ami. Dziewczyna pokręciła głową śmiejąc się. Podeszła do łóżka i położyła się obok. Objąłem ja i przyciągnąłem bliżej siebie. - Jedną noc. Jak wrócimy do Londynu nie będę mógł przyjść do Ciebie w nocy objąć i zaśpiewać Ci na dobranoc.
A: Chcesz zacząć śpiewać?
Z: Jeśli pomoże Ci to zasnąć to mogę śpiewać całą noc. Co tylko zechcesz ksiezniczko.
A: Nie jestem żadną księżniczką.
Z: Dla mnie jesteś. Mieszkasz w zamku. Moim sercu. Będę chronił Cię. Walczył o Ciebie. Dla mnie zawsze będziesz księżniczką, która zamieszkała w moim sercu i w mojej głowie namieszała tam i nie zamierza się wyprowadzić. No i oczywiście nawet gdyby chciała nie wiem czy bym ją wypuścił stamtąd.
A: Kocham Cię. Chociaż mówisz jak jakiś wariat i tak Cię kocham.
Z: Też  Cię kocham. A tak w ogóle to pięknie wyglądasz w tej bluzce. - Dziewczyna zarumieniła się. Bądź co bądź leżała obok mnie w koszulce, która nie zakrywała nawet polowy jej ud.
A: Kiedyś zobaczysz dużo więcej. Jeśli wytrzymasz moje humory, a to dość trudne. - Powiedziała i pocałowała mnie. Nie wiem czy to przez to, że przede mną leżała pół naga kobieta, która kocham, a może przez to, że leżeliśmy razem. Wiem tylko, że zapłonęło we mnie pożądanie. Już tak raz miałem. Wtedy starczyło mi siły woli dlatego, że była pijana i nie była moja. A teraz chyba powstrzymał mnie fakt, że też mnie kocha, a ja darze ją tak silnym uczuciem, że nie mógł bym jej tego zrobić.
Z: Śpij już, moja piękna. - Dziewczyna wtuliła się we mnie.
A: Dobranoc.

Z: Dobranoc. - Powiedziałam i pocałowałem ją w czoło.



____________________________________________________

10 kom - next

  W sobotę tak mnie naszło na nowy blog i nowe opowiadanie, że po prostu musiałam je zrobić. Panie i Panowie zaczynam pisać ,,Just Be Fucking Perfect"   


piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 19

Z: Czyli wiesz gdzie ona jest, ale mi nie powiesz?
H: Prosiła o to. - Harry spojrzał przepraszającym wzrokiem.
Z: A ja proszę Cię, żebyś powiedział.
H: A po cholerę? A może to przez Ciebie uciekła...
Z: Czemu niby przeze mnie?
H: No nie wiem tak się martwisz... Jak byś miał wyrzuty sumienia. - Mam złamane serce. Jesteś dość blisko. Pomyślałem.
N: Hazz wszyscy się martwimy. - Powiedział Horan siedzący na kanapie.

~~Amanda~~

Stephanie: Wyglądasz dużo lepiej. - Powiedziała moja mama siedząca na sofie
A: I czuje się dużo lepiej.
S: Powiesz mi czemu się schowałaś?
A: Każdy ma prawo do sekretów.
S: Racja. Ale matce mogła byś powiedzieć.
A: Mamo daj spokój. Jest lepiej nie chce wracać do tego.
S:  Dobra już dobra.
A: Jest lepiej i wracam do Londynu.
S: Nie. Zostajesz w Polsce. Z nami.
A: Wiesz, że tu nie zostanę.
S: Miesiąc temu uciekłaś z Londynu, a teraz chcesz wracać? Nie. Zostaniesz w Polsce
A: Jestem dorosła. Nie możesz mną rządzić.
S: Udowodniłaś jaka dorosła jesteś. - Wskazała na moje nadgarstki. - Ucieczka i ukrywanie się też pomogło, prawda?
A: Mamo daj spokój. Umiem o siebie zadbać.
S: Nie umiesz.
A: I tak wrocę. Wiesz, że umiem dopiąć swego.
S: Tak, ale to mnie nie martwi. Jeszcze tydzień temu miałaś totalną depresję, a teraz chcesz wracać do miejsca skąd uciekałaś. Po co? Pytam się po co to wszystko? - Powiedziała spokojnie. Spokój u mojej mamy jest tak naturalny jak oddychanie. Nigdy nie widziałam jej złej, zdenerwowanej, a nawet smutnej. Nawet podczas rozwodu. Nigdy.
A: Ktoś kiedyś powiedział mi, że powinno się podążać za swoimi marzeniami. A moje marzenia są właśnie w Londynie. Jestem głupia, że przed nimi... Przed nim uciekałam, ale taka jestem. Zrozum mamo zakochałam się, a nikt mi nie pokazał co to prawdziwa miłość. Po prostu... Sama nie wiem... Wystraszyłam się jej... Wystraszyłam się tego co mogę czuć do przyjaciela. Jednego dnia nienawidzę miłości i wszystkiego co z nią związane, a drugiego nie mogę przeżyć, bez jego widoku. Bez widoku, który powoduje motyle w moim brzuchu. Mamo zrozum. Muszę tam wrócić.
S: Zostań jeszcze trochę. Dawno Cie z Adamem nie wiedzieliśmy.
A: Tydzień max. Potem wracam. - Dałam za wygraną. Jestem uparta, ale mam to po mamie. Ona jest dwa razy lepsza w te klocki. I takby mnie przekonała.
S: Nie będę stała na drodze miłości.

~~Zayn~~

Z: Możesz mnie nie lubić. Możesz nie wierzyć, że chcę dla Ami dobrze, ale powiedz mi do jasnej cholery gdzie ona jest!
D: Po co?
Z:  Bo chcę żeby była przy mnie, a nie tam. Chcę wiedzieć co robi. Chcę ja zobaczyć. Przeprosić. To przeze mnie uciekła.
D: Jak to przez ciebie.
Z: Czy to ważne?
D: Jeżeli chcesz żebym Ci powiedział? Tak. To cholernie ważne.
Z: Powiedziałem jej, że ją kocham i pocałowałem. Nie miałem pojęcia, że tak zareaguje. Że ucieknie.
D: Prawda jest taka, że każdemu wydaje się, że ją kocha.
Z: Ale mi się nie wydaje! Ja ją kocham! Mam Ci to przeliterować?

     Stałem przed okazałym domem w środku lasu. Ona to się umie schować. Zapukałem do drzwi. Usłyszałem jak ktoś otwiera je i zobaczyłem zaspaną Amandę. Nawet rozstrzepana, w szlafroku i bez makijażu wygląda piwknie.
A: Jest ósma rano w sobotę. Kto ... - Mówiła otwierając drzwi. Urwała w połowie zdania widząc mnie. - Zayn?
Z: Tak. Mogę wejść?
A: Tak jasne... Wchodź... Co ty tak w ogóle robisz w Polsce?
Z: Ja... No wiesz... Przyjechałem po Ciebie... Ja przepraszam Amanda. Nie chciałem żebyś uciekła. Wróć do mnie... Do nas. Nawet nie wiesz jak ważna dla mnie jesteś. Jeśli czujesz to co ja to powiedz. Wtedy będę walczył o Ciebie jak tylko będę potrafił. Zrozum. Nie mogę znieść myśli, że jesteś daleko ode mnie i ktoś może mi Cię zabrać. Ale jeśli tego nie czujesz to się odsunę. Dam Ci żyć tak jak żyłaś zanim mnie poznałaś. Dam Ci spokój. Jeśli nie będę w stanie udawać, że nic do Ciebie nie czuję to zniknę z twojego życia. Nie chcę go komplikować. - Zaczęła płakać. Przytuliłem ją, a ona wtuliła się we mnie.
A: Nie chcę żebyś odchodził. - Powiedziała odsuwając się ode mnie tak, by móc zobaczyć moją twarz. Jej była zapłakana. W oczach miała smutek, niepewność i... Miłość. - Dobrze, że to nie pierwszy raz jak się za coś nienawidzę. - Powiedziała przykładając dłoń do mojego policzka. Chwile później poczułem jej wargi na moich. Zaskoczony odwzajemniłem pocałunek i poczułem jak się uśmiecha. Owinęła ręce wokół mojej szyi, a ja objąłem ją w talii i przyciągnąłem tak, by nie dzieła nas żadna odległość. Nareszcie tak jak chciałem... Razem. Dziewczyna odsunęła się ode mnie, a ja westchnąłem.

Z: Wiem, że to poszło za szybko i chyba znam odpowiedź, ale. Amando czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją dziewczyną?








____________________________________________________

10 kom - next

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 18

A: Lepiej żebyś wyszedł. - Powiedziałam, gdy odsunął się nie patrząc na niego.
Z: Dlaczego?
A: Po prostu wyjdź. - Chłopak pokiwał głową i wyszedł.
       Gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam pakować rzeczy do walizki. Nie zostanę tu. Albo on wyjedzie albo ja. Chwyciłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.
O: Słucham?
A: Cześć Oskar. Dacie rade przygotować samolot, żeby dziś był gotowy do wylotu?
O: My mamy nie dać rady? Amanda chyba nas uraziłaś? A mogę wiedzieć, gdzie lecimy?
A: Do Polski.
O: Dobra. O której wylatujemy?
A: Zależy od tego kiedy będziecie gotowi.
O: Dobra to do zobaczenia.
A: Cześć.
    Uciec, zniknąć... Czy ja tylko to potrafię? Tak w sumie to tak. Zeszłam na dół i postawiłam walizkę w korytarzu, poszłam do siebie i wzięłam prysznic, ubrałam się w to. Położyłam się i zasnęłam.
    Obudził mnie telefon.
O: Jesteśmy gotowi.
A: Dobra. Już idę.
    Zadzwoniłam po taksówkę. Wychodząc zostawiłam liścik z wyjaśnieniami. To takie w moim stylu. Najpierw odcinać od siebie wszytkie problemy, a gdy już nie da się udawać, że ich nie ma po prostu uciec. Dobrze, że jest ciemno. Przynajmniej nikt mnie nie widzi.  Chociaż nigdy nie myślałam, że będę uciekać przed miłością. Tak kocham Zayna, ale co z tego? To mój przyjaciel, a przyjaźni nie powinno niszczyć się jakąś zachcianką... Miłość jest zachcianką. Czymś co niszczy nas od środka. Może jak wyjadę to mu przejdzie, a ja... Ja przeżyje bez tej całej miłości.
    Wsiadając do taksówki spojrzałam za siebie. Światło u Zayna się pali... Kurwa wsiadaj. Tak będzie lepiej i dla ciebie i dla niego. Jutro jak zorientują się, że mnie nie ma ja będę tak gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Kierowca: Gdzie jedziemy?
A: Na lotnisko.

~~Zayn~~

Z: Hazz nie nasz kluczy do Ami? Jest południe, a ona nie otwiera.
J: Ja mam. Trzymaj. - Jen rzuciła w moją stronę pęk kluczy.
Z: Niech zgadnę. Ten z wielkim A? - Dziewczyna pokiwała głową.
  Wszedłem do willi dziewczyny. Nigdzie jej nie było. Przeszukując dom znalazłem list pożegnalny. 
Z: Cholera. - Walnąłem pięścią w ścianę. Po prostu zajebiście. Wyjechała przez kogo? Przeze mnie. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer dziewczyny. Odebrała po pięciu albo sześciu sygnałach.
Z: Gdzie jesteś?
A: Tam gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Z: Am ja wiem jestem głupi, idiotą, ale to nie powód żebyś uciekała. Mogłaś powiedzieć , że nie czujesz tego samego do mnie... Że mnie nie kochasz. Wolę mieć Cię obok jako przyjaciółkę niż nie mieć Cię w ogóle. - Dziewczyna nie odpowiadała. - Amanda?
A: Wiesz gdzie jest problem? - Spytała łamiącym się głosem. 
Z: Nie.
A: Ty jesteś moim problemem. Ty i to co do Ciebie czuje. A ja Cię kurwa kocham. Tylko, że rozum tego w ogóle nie akceptuje.
Z: To posłuchaj serca. - Powiedziałem nadal zaskoczony.
A: Moje serce jest głupie. Nie chcę go słuchać. Co jeśli znów źle wybrało?
Z: Dlaczego?
A: Bo każdy kogo moje serce dopuściło do mnie złamał je na parę kawałków. I nikt go jeszcze nie poskładał. Nie chcę narażać się na kolejny ból... Na kolejną stratę... Jestem zbyt naiwna.
Z: Ja je poskładam. Daj mi szansę. Am powiedz, gdzie jesteś. Pozwól powiedzieć mi to Ci prosto w oczy. Proszę.
A: Nie dzwoń do mnie więcej. Nie będę odbierać. Cześć.
Z: Ami... - Rozłączyła się.

~~Amanda~~

    Odłożyłam telefon na stolik, a z moich oczu popłynęły łzy, które jeszcze przed chwilą zawzięcie powstrzymywałam. Niech płyną. Już mnie to nie obchodzi. Kiedyś łzy były dla mnie oznaką słabości... Porażką. Teraz już nie wiem czym są. Nie wiem kim jestem ja nie wiem co było wczoraj, co będzie jutro. Wiem tylko, że byłam, jestem i będę samotna. Przywykłam do tego. Pogodziłam się z tym i niszcząc samą siebie wybrałam. Kopnęłam w szklany stolik, a po pokoju rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Osunęłam się po ścianie. Jestem idiotką i zdaje sobie z tego sprawę. Telefon cały czas dzwonił. 
A: Zayn proszę nie utrudniaj mi tego. - Szepnęłam patrząc na ekran. Na ustach czułam słony smak łez. Pokręciłam głową i rzuciłam urządzeniem w ścianę. Położyłam się na zimnych panelach i zamknęłam oczy. ,, Miałeś się idiotko nie zakochiwać i co?" Z tą myślą zasnęłam.

                                                      ***

    Ciepłe malinowe usta na moich. Kruczoczarne włosy, w których zatopiłam rękę by przyciągnąć chłopaka bliżej. Idealnie wyrzeźbione ciało, które badałam drugą ręką tak jak ustami badałam jego usta. Delikatne dłonie jedna w moich długich włosach, druga na moich plecach. Wszystko w nim jest perfekcyjne. Pasujące do siebie. Przerwał na chwilę pocałunek z głośnym westchnieniem i posłał mi uśmiech. Kolejna perfekcyjna rzecz. ,,Kocham Cię" Szepnął patrząc na mnie tymi swoimi idealnymi oczami. ,, Najbardziej na świecie." Poczułam jego usta znów na moich, a pod plecami miękkie łóżko.

                                                    ***

    Obudziłam się i rozejrzałam po pokoju. Nie nadal jestem w Polsce. Nadal jestem sama. Nadal w swoim pokoju. Nadal za oknem widzę wysokie drzewa odgradzające mnie od cywilizacji. Nadal mam na sobie bluzkę ubrudzoną już zaschniętą krwią, którą miałam na sobie, gdy zasypiałam. Nadal wyglądał jakbym uciekła z planu ,,The walking dead", gdzie miałam grać zombi. Nadal w moim sercu jest wielka dziura, której sama nie załatam, a śnienie o Zaynie każdej nocy wcale mi nie pomaga. Sprawia tylko, że mam coraz mniej sił by tu siedzieć i ,,leczyć się" z miłości do niego. Wstałam niechętnie z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądam masakrycznie. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, usta poranione nagminnym przygryzaniem warg, potargane i przetłuszczone włosy. Reszta mnie nie wyglądała wcale lepiej. Pocięte nadgarstki ukryte pod luźną bluzą. Tylko dresy i trampki na nogach wyglądały tak jak kiedyś... No może poza kilkoma ciemnymi kropkami na spodniach w miejscach, gdzie zaschnęła krew. Jeszcze dwa tygodnie temu gdyby ktoś powiedział mi, że kiedyś będę wyglądać jak wrak człowieka zaczęła bym się z niego śmiać, a dziś to jak wyglądam to nic w porównaniu z tym co dzieje się w moim sercu i w mojej głowie. Westchnęłam i ściągnęłam z siebie bluzę. Spojrzałam na żyletkę leżącą na umywalce. ,,Nawet o tym nie myśl!" skarciłam się w myślach, zdjęłam z siebie resztę ubrań i weszłam pod prysznic. Jak ja nie chcę wychodzić do ludzi, ale kończy się jedzenie i piwo. Mus to mus. Gorąca woda trochę mnie rozbudziła i rozluźniła spięte mięśnie. Jakiś czas później wyszłam spod prysznica, owinęłam się szczelnie ręcznikiem i przeszłam do garderoby. Dobrze, że choć niektóre rzeczy są takie same, moje pokoje w Polsce i w Londynie są identyczne. Założyłam pierwsze lepsze rurki, koszulę w kratę i trampki. Zeszłam na dół. Wzięłam torebkę i kluczyki i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Skierowałam się do czarnego Land Rovera, który stał na podwórku, odpaliłam auto i skierowałam się do najbliższego miasta, które było 10 minut drogi od miejsca, gdzie przebywałam.

K: Czemu taka ładna dziewczyna tak się smuci? - Spytała mnie z ciepłym i o dziwo szczerym uśmiechem kasjerka.
A: Nie smucę się, po prostu... - Uciekłam od swojej miłości. Jedynej szansy na szczęście. Chcę tylko płakać i krzyczeć. Oczy bolą mnie od płaczu, gardło od krzyczenia. Chciałam wrzasnąć i znów się rozpłakać, ale zamiast tego powiedziałam spokojnie. -  Ta pogoda mnie dobija.
K: Mnie też. Tylko pada i pada. Pomimo tego powinnaś uśmiechać się do świata i robić mu na przekór dziecko. Posłuchaj mnie żyje nie od wczoraj i wiem, że jak życie stawia na twojej drodze jakąś przeszkodę to tylko po to by sprawdzić jak silna jesteś. Razem będzie 59.20. 
A: Proszę. - Powiedziałam wręczając kwotę kasierce.
K: I pamiętaj kochana, że zawsze możesz liczyć na osoby, które Cię kochają.
A: Dziękuje za radę. Do widzenia.
K: Do widzenia.

~~Zayn~~

Z: Przecież ktoś kurwa musi wiedzieć, gdzie oba jest. Nie rozpłynęła się do cholery.
H: Zayn uspokój się.
D: Obudzisz Katy. - Powiedział brat Amandy, który siedział na kanapie ze spuszczoną głową.
Z: Twoja siostra jest nie wiadomo gdzie, robi nnie wiadomo co, a ty przejmujesz czy twoja córeczka się obudzi. Współczuje jej takiej rodziny.
D: Jest dorosła. Martwię się o nią. To oczywiste, ale jest dorosła. Potrafi o siebie zadbać. Wiem to. Ami nie lubi jak ktoś się o nią martwi. Miała powód, żeby się tam schować.
Z: Ty wiesz, gdzie ona jest?
H: Wszyscy, którzy ją znają wiedzą. - Powiedział wyglądając przez okno.
Z: I nie wpadłeś na to żeby mi powiedzieć?
H: Drake ma rację. Miała powód. Musi odpocząć. Co prawda nigdy nie była tam tak długo.
D: Ona po prostu musi odpocząć. Albo jest gdzie indziej. 
Z: ,,Jestem tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie." - Powiedziałem, a Drake spojrzał na Harrego na co ten pokiwał głową.
D: Jest w swoim azylu. W Polsce. W lesie mamy dom, gdzie lubi się zaszywać, gdy ma wszystkiego dość. Mama z Adamem są w Polsce. Mogę zadzwonić do nich. Na pewno sprawdzą czy tam jest.
Z: A co jeśli jej nie ma?
D: To zrobiła to co zawsze chciała. Uciekła od bólu... Albo się zabiła. - Powiedział przykładając telefon do ucha.

~~Amanda~~

   Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i szklana butelka wyśliznęła mi się z ręki, a po panelach rozpłyną się brązowy płyn. W drzwiach stał Adam.
Adam: Wszyscy się o ciebie martwią. - Powiedział i podszedł do mnie, objął mnie, a ja wtuliłam się w niego jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką, a on przychodził do mnie w nocy i przytulał, bo bałam się potworów spod łóżka. - Już dobrze. Możesz się wypłakać.



____________________________________________________

10 kom - next

http://ask.fm/KrolowaZannie

Jakieś pytania odnośnie bloga, pytaj śmiało :-)


wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 17

A: Nie dotykaj mnie.
Marcus: Oj Kicia. - Powiedział chłopak przyciągając mnie bliżej siebie.
A: Daj mi spokój. Nie mam dziś humoru.
M: Mała daj już spokój. - Westchnął łapiąc mnie za pośladek, przyciskając do ściany i całując. Zaśmiałam się cicho. - Powiem Ci, ze taka reakcja nawet mi się podoba. 

~~ Zayn ~~

     Leżałem na łóżku i patrzyłem jak Ami zabawia się ze swoim chłopakiem. Położył ją na łóżko, cały czas całując po szyi. Wyszedłem z pokoju. Nie chciałem na to patrzeć. Zaczęli spotykać się dzień po tym jak wróciliśmy z jej domku czyli dwa tygodnie temu... I od tego dnia jak tylko widzę ją chcę się odwrócić i iść  jak najdalej, żeby tylko nie zobaczyła jak boli mnie to, że jest szczęśliwa... Beze mnie... A jak widzę go to aż mnie ręka swieżbi. Nigdy nikomu tak bardzo nie chciałem przywalić. Tak. Jestem zazdrosny i to cholernie tylko nie do końca wiem czemu... Przecież Amanda to tylko przyjaciółka... Kocham ją jak siostrę... A może nie tylko jak siostrę... Może to coś więcej... Sam nie wiem, ale wiem, że nie oddam jej temu idiocie. Od razu widać, że jakiś kryminalista...
    Skierowałem się w stronę willi dziewczyny i usłyszałem jej krzyki... Przed chwilą się całowali, a teraz się kłócą? Wszedłem na górę i zobaczyłem jak Marcus przyciska Ami do ściany, a ona płacze.
A: Puść mnie. - Powiedziała przez łzy.
M: Zrobię to co chcę o Cię puszczę. Mała nie denerwuj się.
A: Dotknij mnie, a obiecuje, że tego pożałujesz. - Powiedziała, a Marcus tylko się zaśmiał.
M: Albo jesteś ślepa albo jesteś głupią suką. Jakbyś nie zauważyła to ja mam nad tobą przewagę. - Już miałem tam iść, ale facet wciągnął z sykiem powietrze i puścił Ami. Dziewczyna złapała go za tył koszulki i pociągnęła do siebie.
A: Przypominam Ci, bo chyba zapomniałeś, że nawet z związanymi rękami jestem lepsza od ciebie. A i, że mogę do Ciebie strzelić w obronie własnej. Próbowałeś mnie zgwałcić. - Wykręciła mu rękę. - Przeproś i wypierdalaj zanim zmianie zdanie i zadzwonię na policję. - Popchnęła go w stronę drzwi.
M: Pieprz się. Każdemu dajesz dupy więc nikt by nie uwierzył, że tego nie chciałaś.
A: Wyjdź stąd. Po prostu idź sobie.
M: To jeszcze nie koniec.
A: Wiem. Ktoś w końcu musi Ci porządnie przemówić do rozsądku.
M: Chyba...
Z: Ami chyba Cię o coś prosiła. Wypierdalaj. - Przerwałem mu i wskazałem na drzwi.
M: Kolejny kochaś? - Amanda przewróciła oczami.
A: Weź skończ, dobrze?
M: Jak ty się skończysz pieprzyć z kim popadnie, to ja Cię zostawię w spokoju,
A: Jak mi dasz spokój to Cię gówno będzie obchodziło z kim się pieprzę.
M: I tak będziesz suką.
A; Uważaj na słowa. - Warknęła, a Marcus dostał z liścia i to mocno, bo policzek miał czerwony. - I wyjdź, bo przestanę być miła.
M: Tak i co mi zrobisz?
A: Ja? Nic. Pamiętasz miałam być grzeczną dziewczynką.  - Dziewczyna uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami. - Ale taki na przekład Jack albo Zeke nie należą do grzecznych, a dla mnie zrobią wszystko.
M: Myślałem, że Zeke jest w więzieniu. - Powiedział chłopak, a z jego twarzy zszedł chamski uśmiech i zniknęła część jego pewności siebie.
A: Wyszedł za dobre sprawowanie czy coś. Tak więc albo wyjdziesz albo... - Wyciągnęła telefon i wybrała numer.
M: Nie musisz. Już idę.
A: No to dowiedzenia.
M: Tak, tak. - Odwrócił się i wyszedł.
A: Przepraszam za niego. To skończony idiota, a ja chyba jestem na nich skazana.
Z: Daj spokój. Nie masz za co przepraszać. I może nie jesteś na nich skazana.
A: Na idiotów? Wiesz mi jestem. Trochę tu nabałaganił. Może chodź na dół.
Z: Spoko.
A: Chcesz kawy? Herbaty? - Spytała idą przodem do mnie.
Z: Nie. Wiesz ja nic nie chcę mówić, ale zaraz się wywalisz.
A: Dam radę.
Z: Skoro tak uważasz.
A: Ja nie uważam. Ja to wiem. Siadaj. Ja pójdę zrobię sobie herbatę. Na pewno nic nie chcesz?
Z: Nie.
A: Okey.

~~ Amanda ~~

Z: Nie chce mi się tam samemu siedzieć.
A: A czy ja Cię wyganiam? - Spytałam chłopaka, który oparł się o blat szafki.
Z: No przecież tak mnie nie lubisz.
A: Nieprawda. Ja Cię nienawidzę, a to różnica. - Powiedziałam wypinając mu język.
Z: Aha... - Odwrócił się do szafki i czegoś w niej szukał. - A już się bałem, że to nie ta.
A: Czego szukasz?
Z: Mąki, ale już znalazłem.
A: Po co Ci mąka?
Z: Po nic. - Powiedział i dmuchnął w moją stronę białym proszkiem.
A: Oddaj to. - Powiedziałam śmiejąc się.
Z: Bo co mi zrobisz?

Z: Wiesz, ze jesteś brudna?
A: A ty wiesz, że mąka się z ciebie sypie? - Powiedziałam mierzwiąc mu włosy. W odpowiedzi Zayn złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
Z: Z ciebie też. - Roztrzepał mnie.
A: Zabije Cię.
Z: Najpierw musisz mi się wyrwać.
A: Potrafię więcej niż ci się wydaje.
Z: I za to Cię kocham.
A: Wszyscy mnie kochają. - Zaśmiałam się, a on spoważniał.
Z: Kto powiedział, ze kocham Cię tak jak oni wszyscy?
A: A nie? - Spojrzał mi w oczy.
Z: Nie tak jak oni. Inaczej. - Stanęłam jak wryta.
A: Chcesz powiedzieć, że...
Z: Że Cię kocham. - Powiedział i schylił się, po czym pocałował mnie.


_______________________________________________________

10 kom - next

środa, 15 października 2014

Rozdział 16

Amanda: Cholera jasna! Czemu ty się do mnie nie odzywa?! - Od dwóch dni Zayn odzywa się do mnie tylko przy chłopakach.
Zayn: Mam swój powód. - Powiedział. - Zrozumieć czegoś nie potrafisz?
A: A mogę wiedzieć czym aż tak Ci zaszkodziłam.
Z: Możesz, ale nie musisz. Czasem tak bywa...
A: Skoro tak, to chociaż przy chłopakach udawaj, że choć trochę mnie lubisz. - Powiedziałam i chciałam wyjść z pokoju, ale zatrzymała mnie ręka na nadgarstku.
Z: Lubię Cię... Kocham jak siostrę...
A: To czemu tak się zachowujesz?
Z: Nie ważne. Przejdzie mi.
A: Jeśli tak twierdzisz... Idę na dół, a ty przyjechałeś tu żeby się zrelaksować.
Z: Wiem, ale jutro wracamy do Londynu. Nawet odpoczynku ma się kiedyś dość. I codziennie jest coraz zimniej.
A: Jeśli tak chcesz. Idę do chłopaków. - Zeszłam na dół. Eleunor z Jeni i Hazzą grali w Just Dance.
Jennifer: Ami grasz?
A: Jasne.

Harry: No to wychodzi na to, że Ami wygrała. - Zaśmiał się, gdy przy piątym tańcu znów dostałam pięć gwiazdek.
Niall: Dziewczyno powiedz czy ty czegoś nie potrafisz? - Spytał się
A: Ale o co Ci chodzi?
N: Dobrze śpiewasz, tańczysz, pewnie też dobrze całujesz. - Powiedział blondyn, przy ostatnim patrząc na Zayna.
Z: Czy jeżeli powiem, że tak to ktoś mnie zabije?
A: Tak. Ja. Więc jeśli życie Ci miłe to siedź cicho. - Powiedziałam. Chciałam brzmieć poważnie, ale gdy tylko zakończyłam zdanie zaczęłam się śmiać
Z: W takim razie nie całujesz dobrze. Całujesz świetnie. - Powiedział łapiąc mnie w tali, przyciągając mnie do swojego boku i całując w policzek. Chwile później wszyscy się z niego śmialiśmy... Choć mi chciało się płakać... Zrobił to, bo chciał mnie wkurzyć... ,, Amanda tylko mi się tu idiotko nie zakochuj czy coś." Skarciłam się w myślach. Wyciągnęłam rękę w stronę sofy i chwyciłam poduszkę. Zauważyłam jak Niall uśmiecha się, gdy widzi co robię, ale kiedy Zayn spojrzał na niego spoważniał w kilka sekund. Uśmiechnęłam się do blondyna i puściłam mu oczko.
N: Hazz? - Powiedział niepewnie.
H: Co?
N: Twoja siostra mnie podrywa. - Zaśmiał się chłopak i pokazał mi język.
J: Zostaw Nialla. Jesteś dla niego za ostra. - Chciałam po cichu rzucić poduszką w pana Malika, ale teraz to się chyba nie da. Upuściłam ją tak, że wylądowała na sofie.
A: Racja, bo ja nadaję się tylko dla takich skurwieli jak Eric albo Zack albo Max o i jeszcze Marcus.
J: Nie o to mi chodzi.
A: No ja myślę.
Z: Czekaj, wróć. Dla mnie się nadajesz. - Powiedział i pociągną mnie tak, że usiadłam mu na kolanach. Zaczął łaskotać mnie po bokach.
A: Przestań! - Chłopak podniósł ręcę tak jakby ktoś chciał do niego strzelać. - Tak jak powiedziałam pasuje tylko do idiotóe i... O boże!
J: Jeszcze nie zadzwoniłaś? - Pokręciłam głową.
A: A skoro on nie dzwoni to mogła coś pójść nie tak. - Powiedzialam wstając z kolan Malika i chwyciłam telefon. Wyszlam na dwór i wybrałam numer, który znałam tylko ja. Takie wyróżnienie. Eric odebrał po trzech sygnałach.

Marcus: Już myślalem, że nie zadzwonisz.
A: Też tak myślałam, ale wiesz... Postanowiłam się dowiedzieć czy wam się udało i może...
M: Wybaczyć mi? Zapomnieć?
A: Na pewno nie zapomnieć. Zapominają tchórze, którzy boją się wspomnień, ale co do wybaczenia masz racja.
M: No to fajnie tylko wiesz, co? Nie jestem pewny czy chcę tego wybaczenia.
A: Skoro tak uważasz to cześć.
M: Nie, czekaj żartowałem.
A: Nigdy nie umiałeś opowiadać kawałów.
M: Tak wiem. Dzwonisz tylko po to żeby powiedzieć, że moze mi wybaczysz?
A: Nie chciałam spytać co u Lisy. Udało się?
M: Nie... Ten piepszony alfons chce coraz więcej kasy. Póki Liss nie uzbiera 20 tysięcy to jej nie wypuści.
A: To nie tak dużo...
M: Dla ciebie. Ale dla normalnych ludzi takich jak ja czy ona to sporo.
A: Fakt... Ile już macie?
M: 10... Przez Trzy miesiące tylko tyle.
A: Normalnie? Zero kradzieży? Nic?
M: Nie, ale tylko dlatego, ze Ci obiecałem.
A: Dam wam brakującą sumę...
M: Dzięki...
A: Jeszcze nie skończyłam. - Przerwałam mu. - Dam wam jeśli po pierwsze ty zaczniesz zachowywać się jak prawdziwy starszy brat, a nie Lisę wpędziłeś w prostytucję. Po drugie zaczniesz normalnie pracować, a nie z tym całym Carlem i jego kolegami. Po trzecie koniec z marychą, koką i tak dalej.
M: Dobra... - Powiedział po paru minutach ciszy.
A: Jutro wracam do Londynu.
M: A gdzie jesteś? I z kim, bo sama to jeszcze nigdy nigdzie nie jeździłaś.
A: Nie ważne z kim.
M: Pewnie za jakimś gościem.
A: Poważny jesteś? Teraz chcesz być zazdrosny?
M: Nie mogę?
A: Wiesz, że po tym jak Cię przyłapałam z tamtą zdzirą to już chyba nie.
M: Byłem pijany...
A: Zastanawiam się kiedy ty trzeźwy byłeś... Może lepiej sie już rozłącz, bo zmienie zdanie i twoja siostra jeszcze trochę poda latarnią popracuje.
M: Skoro tak uważasz, to cześć. - Nie czekając na odpowiedź rozłączył się.

    Westchnęłam.
H: Znowu Marcus. Dziewczyno ostatnio prawie wylądowałaś za kratkami przez niego. - Odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. W drzwiach oparty o futrynę stał Loczek.
A: A co nie wolno mi?
H: Nie.
A: Nie możesz mi rozkazywać!
H: Nie, ale David prosił mnie żebym się tobą opiekował.
A: Nie jestem dzieckiem! Potrafię o siebie zadbać!
H: Biorąc pod uwagę to, że znów chcesz spotykać się z Marcusem to chyba nie potrafisz.
A: Powiedzialam, ze mu wybaczę, a nie, że do niego wrócę.
H: On Ci nie da odejść. - Powiedział i przeczesał włosy dłonią.
A: Obciął byś się trochę.
H: Nie zmieniaj tematu.
A: Nie chcę go zmieniać. Chce go skończyć. - Powiedziałam wymijając Lokersa i wróciłam do salonu.


_______________________________________________________

10 kom - next

środa, 24 września 2014

Rozdział 15

- Wiesz, że mogę spać na podłodze? Ami, to będzie trochę dziwne. - Powiedział Zayn zakładając bluzę.
- Oj, daj spokój. Śpiesz ze mną i koniec kropka. Przestań się kłócić! I nie to nie będzie dziwne. Jesteśmy przyjaciółmi. - Powiedziałam, gdy chciał zaprzeczyć. - A teraz chodź na dwór, bo Niall wszystkie pianki zje. - Chłopak westchnął. - Będziemy czekać. - Powiedziałam i wyszłam z pokoju.
    Czy on musi być taki uparty?! Nic tylko by się kłócił. Może w końcu przestać? Ojej wielki ma problem, bo musi ze mną spać... Masakra...
- Zostawiłeś coś dla mnie? - Spytałam Niallera pochodząc do ogniska.
- To miało coś zostać? - Zaśmiał się blondynek chowając paczkę pianek za plecy.
- Ja Ci dam. - Powiedziałam i zaczęłam go  łaskotać.
- Dobra, dobra masz. - Powiedział smiejąc się i dając mi resztę pianek. - Ale za karę siadasz tu. - Powiedział i pociągnął mnie tak że usiadłam mu na kolanach. Westchnęłam.
- No niech Ci będzie.

~~Zayn~~

- Bardzo proszę nie podrywać mi siostry. - Usłuszałem śmiech Hazzy idąc w stronę ogniska.
- Oj daj pokój Harry. To ona usiadła mi na kolana. - Powiedzial Nialler opierając brodę o ramię Amandy.
- Ja?
- A kto? Święty Mikołaj?
- Uważasz, ze jestem taka gruba? - Powiedziala udając wyrzuty, a wszyscy włącznie ze mną zaczęli się śmiać.
- Nie.
- To masz szczeście. - Powiedziała brunetka i roztrzepała włosy chłopaka. - Ups. - Zaśmiała się.
- Daleko do tego jeziora?
- A co?
- Można by Cię utopić i po kłopocie.
- Ja Ci dam utopić Ami. - Powiedziałem uderzając go w ramię.
- Ratuj. - Powiedziała dziewczyna wyciądając ręcę w moją stronę.
- A co ja moge?
- Nic. - Nialler wypią mi język. - Ona od dziś jest moja, A jak nie chcesz z nią spać to ja mogę.
    Niby powiedział, to co chcialem usłyszeć, ale gdy tak się stało poczułem... Sam nie wiem czemu... Zazdrość...
- Nie dzięki. Dam radę.
- Mówisz jakby to było coś złego. Może naprawdę się zaminicie. Mi obojętnie z kim śpię, a skoro Zaynowi to przeszkadza, to może...
- Powiedziale, że nie to nie.
- Zaczyna mi się to podobac. - Uśmiechneła się Ami.
- Tobie po tylu piwach to się wszystko podoba.
- Masz rację, ale... Wlaściwie nie wiem jakie ale...


~~ Dwie godziny później ~~

- To ja może pójdę spać. - Powiedziała Amanda wstając z kolan Horana. Zrobiła dwa chwiejne kroki i gdybym w porę jej nie złapał pewnie by się przewróciła. - Więcej nie pije.
- Dobry pomysł. - Uśmiechnęła się Jen.
- Ale mniej też nie.
- Dobra, a teraz chodź
 Też mi chce się spać. Do jutra. - Powiedziałem obejmując dziewczynę w pasie.  Spojrzała się na mnie pytająco. - Jak mi się wywalisz to do szpitala nikt nie będzie jechał.
- No dobrze.
   Poszedłem z Ami do pokoju. Dziewczyna zdjęła spodnie i położyła się, a ja obok niej.
- Zayn śpisz? - Usłyszałem jej szept.
- Nie.
- To odwróć się do mnie. 
     Zrobiłem to o co prosiła, a ona oplatła swoje ręce wokół mojej szyi, jej usta zaczynają napierać na moje. Chciałem tego pocałunku i z poczatku złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Poczułem, że się uśmiecha. Za każdym razem całowała mnie z większą pasją. Coraz namiętniej. Źle robię... Malik kurwa to siostra Harrego... Pijana siostra... Nie wie co robi... Odsunąłem się od dziewczyny.
- Zayn. - Zamruczała przysuwając się do mnie.
- Am nie możemy.
- A kto nas powstrzyma? - Spytała przesuwając rękę od mojej szyi, aż do bokserek.
- Nawet jeśli nikt to nie możemy. - Powiedziałem łapiąc ją za rękę.
- Dlaczego?
- Po pierwsze i chyba najważniejsze jesteś siostrą mojego najlepszego przyjaciel. Nie zrobię mu tego.
- Cioteczną siostrą.
- Nie ważne. Po drugie jesteś pijana.
- Nie aż tak bardzo jak Ci się wydaje.
- Ale jesteś. Po trzecie dopiero co zerwałem z Perrie.
- Też mi przeszkoda. Ja to bym świetowała.
- A ja nie. Śpij normalnie. Proszę.
- Jak ładnie?
- Amanda!
- No dobra, dobra. - Powiedziala i odwróciłą się do mnie plecami. Ja tu nie wytrzymam tygodnia. Nie obok niej.

~~ Amanda ~~
~~ Następny dzień ~~

   Siedziałam na pomoście nad jeziorem i rozmawaiłam z Jennifer, gdy poczułam jak ktoś wpycha mnie do wody, a chwile później usłyszałam śmiech Nialla i Louisa.
- Cholera jasna, Niall nie umiem pływać! - Powiedziałam udając, ze się topię. Oczywiście byłam bardzo dobrą pływaczką. - Pomóż. - Wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka prytrzymując się pomostu. Nialler złapał mnie za dłoń, a ja zacisnęłam ją mocno na jego i wciągnęłam do wody. Zanim zoriętował się co zrobiłam, ja zdąrzyłam kawałek odpłynąć. Wszyscy wokół śmieli się z niego.
- Że ty się dałeś nabrać. - Zaśmiał się Harry.
    Było ciepło jak na Anglię, więc prawie wszyscy poszli w nasze ślady i wskoczyli do wody. Wszyscy poza Zaynem. Podpłynęłam do pomostu, podciągnęłam się i usiadłam obok niego.
- Tak wogóle to cześć. Rano tak szybko uciekłeś, że nie miałam kiedy powiedzieć.
- Czesć. - Powiedział i nawet się na mnie nie spojrzał.
- Stało się coś?
- A co? Nic ze wczoraj nie pamiętasz?
- Nie. Za dużo wypiłam. Pewnie nieźle się wygłupiałam. Przepraszam jeśłi Cię obraziłam czy coś.
- Nie obraziłaś. Nie martw sie. - Uśmiechnął się.
- Dziś nie piję. Nie będzie źle.
- Skoro tak uważasz. Ale wiesz do końca to nie było aż tak źle. Mozesz jeszcze pić. - Zaśmiał się chłopak.
- Ok. To jak wchodzisz?
- Nie.
- No dobra.




_______________________________________________________

10 kom - next


wtorek, 2 września 2014

Rozdział 14

- Zayn wyjdziesz wkońcu do ludzi? - Zapukałam do drzwi chłopaka. - Siedzisz tu od dwóch dni. Nie wychodzisz, nie odzywasz się. Ja rozumiem, że zerwanie i zdrada boli, ale nie można tak zamykać się w sobie.
-A skąd ty to możesz wiedzieć, co? - Usłyszałam załamny głos mulata.
- Moje życie racze jnie oszczędziło mi bólu. Wpuść mnie, proszę. - Usłyszałam skrzypienie spręrzyn w łóżku. Po chwili w drzwiach stał Zayn. - Człowieku, jak ty wyglądasz?
- Jeżeli przyszłaś tylko żeby mi to powiedzieć to lepiej w ogóle daj mi spokój. - Powiedział Malik kładąc się spowrotem na łóżku i przytulając do poduszki. Przyznaję lekko mnie to rozbawiło, ale zaraz poczułam ścisk w sercu. Przypomniało mi się kiedy ja się tak czułam. Przytulałam się do poduszki, ale tak naprawdę potrzebowałam, żeby ktoś mnie przytulił. - Chyba zwariowałam. - Wyszeptałam sama do siebie. Podeszłam do łózka Zayn i położyłam się obok niego. Objełam go i poczułam jego ramiona wokół mojej talii, przyciągnął mnie do siebie. - Już dobrze. - Pocałowałam go w czoło. - Będę z tobą zawsze. Jesteś dla mnie jak brat.
- Ty dla mnie jak siostra. - Nie wiem czemu, ale to mnie zabolało.
- Powinieneś wyjść do ludzi.
- Nie chcę. Mamy wolne, a ja nie mam ochoty nikogo widzieć.
- Nie każe Ci wychodzić na miasto. Ale do chłopaków chyba możesz. Martwią się o Ciebie.
- Może i masz rację.
- Oczywiście, że mam. Wstawaj. - Powiedziałam i chciałam się podnieść, ale Zayn trzymał mnie w żelaznym uścisku.
- Nie chcę. - Spojrzałam mu w oczy.
- Zayn wiem, że po zerwaniu jest ciężko, ale nie możesz się poddawać.
- Skąd wiesz?
- Z doświadcznia. Musimy to ciągnąć?
- I tak się kiedyś dowiem.
- Nie zaprzeczam, ale nie w tej chwili. Zejdziesz na dól. Skoro nie chce Ci się siedzieć w mieście to ma pomysł tylko musze uzgodnić to z resztą.
- No dobrze. - Westchnął chłopak i rozluźnił uścisk.
- To czekamy na dole. - Powiedzialam i poszłam do salonu.

- Jesteś pewna, ze to dobry pomysł?- Spytał Niall z niepewna miną. - Zayn ma totalnego doła. nie wiem czy będzie chciał.
- Napewno. Zayn nie chce wychodzić z domu. Musi odpocząć, wy zresztą też. Macie wolny tydzień. Wyjazd za miasto dobrze wam zrobi.
- O czym tam spiskujecie? - Spytał Zayn schodząc po schodach.
- Ami ma domek letniskowy pod lasem niedaleko Londynu. Chce żebyśmy tam pojechali i odpoczeli od sławy. - Wyjaśnil Liam.
- Albo wywiaść nas i zamordować. - Zaśmial się Harry.
- I co jeszcze? Zgwałcić?
- Jedno nie wyklucza drugiego. - Powiedział roztrzepując mnie.
- Nienawidzę Cię.
- Ja Ciebie bardziej.
- A tak wracając do tego odpoczynku to mi ten pomysł jak najbardziej się podoba. - Powiedzial Lou. - Ale El jedzie z nami.
- Jak ona to Jennifer też. - Powiedział Hazz.
- No pewnie, że jedzie. - Powiedziałam. -     Obie jadą. A ty? - Spytałam Zayna.
- Jadę. Masz racje. Odpoczynek mi się przyda.
- To jadziemy! - Uśmiechnął się Niall.
- To pakujcie się.



    Po paru minutach jechaliśmy do domku. Ja jechałam z Louisem, Elenour i Zaynem, który się uparł żebym jechała z nim. Cały czas śmialiśmy się z żartów Louisa. Droga może nie była długa, ale ja byłam zmęczona i nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero, gdy dojechaliśmy.
- Wyspana? - Zaśmiał się Zayn. Zoriętowałam się, że leże na jego kolanach.
- Tak. - Uśmiechnęłam się wysiadając z auta.
- To jest domek letniskowy? - Zapytał Louis.
- No tak.
- To normalny dom.
- Nieprawda. Tu są tylko cztery sypialnie, salon, dwie łazienki i kuchnia.
- No właśnie. Zwykły dom.
- Skoro tak twierdzisz. - Wzruszyłam ramionami.
- Bogacze. - Zaśmial się Louis.
- Mniej kasy nie masz. - Powiedziałam idąc tyłem do domku, a patrząc na niego.
- Faktycznie... Chyba powinienem być cicho.
- Chyba tak.
- Czekaj mowiłaś, ze ile sypialni?
- Cztery. Zazwyczaj tyle wystarczało.
- Ja śpi z Jen. - Powiedział Hazz obejmując moją przyjaciółkę.
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie. - Powiedziała Jennifer. - Ale spoko, bo takto kazali by mi z tobą, a ty się rozpychasz.
- Spałyście razem? - Zaśmial się Niall.
- Pod namiotami byłyśmy.
- Daj spokój i się nie tłumacz, Jen. Dziewczynom wolno więcej.
- Czyli są zajęte trzy sypialnie? A nas zostalo troje...
- Jeden moze spać ze mną. -  Powiedziałam. - Zostaje sypialnia i kanapa w salonie.
- Ja biorę sypialnie! - Zawołał Niall
- Ja kanapę. - Powiedział Liam równo z blondynem.
- To ja się prześpię na podłodze. - Powiedział Zayn.
- Nie musisz. Spisz ze mną i koniec kropka.
- Ale...
- Koniec powiedziałam. - Przerwałam mu. Chłopak westchnął i pokrecił głową, ale nic nie powiedzial. - No i prawidłowo. - Powiedziałam przytulając go. - Poza tym raczej nie przywykłeś, ze musisz sam spać. - Zaśmialam się.
- Ty to umiesz pocieszyć człowieka.
- No wiem. - Uśmiechnęłam się. Weszliśmy do domku. - Więc sypialnie są na górze. Ta zamknięta to moja, resztę możecie sobie wybrać, a salon widać, prawda?
- Tak. Nie martw się.





_______________________________________________________

10 kom - next

Tak na umilenie początku roku szkolnego kochani :*

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 13

- Weź się uśmiechnij Malik.- Powiedziałam trącając chłopaka w ramię. Siedzieliśmy u niego w pokoju, bo nie chciał do nas zejść. - Pezz jedzie wieczorem w trasę. Jedź do niej. Macie jeszcze...-Spojrzałam na zegarek. - 5 godzin.
- Masz rację.
- Przy okazji dasz jej te zdjęcia?-Dałam mu fotografie, które dostałam rano od Erica.
- Co to do cholery jest?- Spytał przeglądając je. Wzruszyłam ramionami.- Co to za gość? I skąd masz te zdjęcia?
- Dużo pytań zadajesz. - Westchnęłam. - To są zdjęcia, które zrobił mój... Znajomy. Facet na tych zdjęciach to początkujący aktor James Gold. A mam je od znajomego, który stwierdził, że nie powinny wpaść w niepowołane ręce, ale zapomniał, ze moje też są niepowołane. - Zaśmiałam się.
- Harry mówił prawdę. To dlatego zawsze znikała i miała dla mnie coraz mniej czasu. - Zayn usiadł na łóżku i oparł ręce o kolana, patrząc na jedno ze zdjęć. Usiadłam obok niego.
- Daj spokój. - Chłopak pokręcił głową i rzucił zdjęcia na podłogę. Po jego policzku spłynęła łza. - Nigdy nie widziałam chłopaka, który by tak kochał. - Westchnęłam i objęłam go, a on odwrócił się w moją stronę przytulił mnie i oparł głowę o moje ramię.
- Jak ona mogła? Dałbym jej wszystko co tylko by chciała.
- Może ona po prostu nie chciała Ciebie.- Powiedziałam.
- Może. Pojedziesz ze mną do niej? - Spytał odsuwając się ode mnie.
-  Skoro chcesz.
- Chcę. Jedziemy?
- Jasne. Chodź. - Zeszliśmy na dół. Wcześniej Zayn zebrał zdjęcia.
- Daj kluczyki. - Powiedziałam wychodząc z domu.
- Dam radę prowadzić.
- Zayn ja życia nie chcę narażać. Dawaj kluczyki. - Chłopak z niechęcią wręczył mi to o co prosiłam.
- Ostatni raz.
- Skoro tak uważasz. - Wzruszyłam ramionami.
    10 minut później byliśmy na miejscu. Zayn od razu poszedł do domu dziewczyny. Zadzwonił dzwonkiem. Raz, drugi, trzeci...
- Może jej nie ma?
- Jest. - Wskazał na samochód dziewczyny. -Poczekaj mam klucze. -Powiedział i otworzył drzwi.-Perrie!-Zawołał wchodząc do domu, a chwilę później na schodach pojawiła się blondynka.
- Jest piętnasta, a ty w szlafroku?- Zaśmiałam się.
- Po co ją tu przyprowadziłeś?!
- Pod spodem nic nie ma. - Szepnęłam. - Zobacz na ramię. Szlafrok jej opadł.
- Mniejsza z tym. - Powiedział do mnie. - Wytłumacz mi te zdjęcia. - Blondyna zeszłam za dół, a Zayn dał jej zdjęcia.
- Skąd je masz?! Może od tej suki?!
- Nie ważne skąd! Ważne kto na nich jest!
- Ja.
- I kto?
- James. A co przeszkadza Ci?
- Jesteś moją narzeczoną. Jasne, że mi przeszkadza.
- Już nie jestem. - Wcisnęła mu pierścionek do rąk. - James chodź i tak już wie!-Na górze schodów ustał młody, przystojny i umięśniony blondyn.
- Amanda miała racje. Jesteś zwykłą suką. - Powiedział Zayn i wyszedł z domu, a ja podążyłam za nim, ale powstrzymała mnie ręka na nadgarstku.
- I co zadowolona?
- Nie. Wolałabym żebyś jednak go nie zdradzała. Pomimo tego, że Cię nienawidzę. Kochałaś ty go chociaż czy po prostu chciałaś... Co chciałaś?
- Chciałam sławy. Tak jak każdy.
- Jak chciałaś zabłysnąć to się kurwa mogłaś brokatem posypać. I pamiętaj nie gra się uczuciami innych, bo ktoś w końcu zabawi się tobą. - Powiedziałam i odeszłam. Malik stał przy aucie i... Płakał. - Oj daj spokój. To zwykła suka. - Powiedziałam i przytuliłam go. - Zasłużyłeś na kogoś lepszego.
- Jedźmy stąd. Nie chcę zobaczyć naszych zdjęć w jakimś portalu plotkarskim.
- Dobra. -Obeszłam auto, wsiadłam i odjechałam z podjazdu.
- Jak ona mogła?
- Nie kochała Cię. Chciała sławy.
- Nie rozumiem, po co w takim razie godziła się na ślub?
- Wyobraź to sobie. Ile było by szumu wokół was gdyby uciekła Ci sprzed ołtarza.
- Dziękuje. - Powiedział po minucie ciszy.
- Za co?
- Za to, że otworzyłaś mi oczy i jesteś teraz ze mną.
- Nie ma za co. Jesteśmy przyjaciółmi. Powinniśmy się wspierać, prawda?
- Prawda. - Powiedział, a chwilę później zadzwonił jego telefon. Chłopak chwile z kimś rozmawiał, a potem powiedział do mnie. - Zatrzymaj się na jakimś parkingu.
- Czemu?
- Muszę jechać na wywiad, a ty...
- Nie martw się. Znam drogę. - Przerwałam mu.
-  Skoro tak uważasz. -Parę minut później byliśmy na miejscu.

- Cześć. -Powiedziałam do chłopaków wchodząc do studia.
- Hej Am. Pamiętasz mnie? -Usłyszałam za sobą damski głos. Odwróciłam się.
- Chyba tak... Maisy Jackson?
- Tak.
- Skąd się znacie? - Spytał się Niall.
- Ze szkoły. -Ubiegła mnie Maisy. -Chodziłyśmy razem do klasy, a potem Amanda wyjechała do Ameryki. I teraz ja pracuje w telewizji, a Amanda jak widać łamie serca piosenkarzom. Zawsze miałaś lepiej. - Zaśmiała się dziewczyna.
- Nie wiem o co Ci chodzi.
- Nie udawaj aniołka. Muszę iść się przygotować. Cześć.
- Pa.
- Co ja powiem jak spytają o to dziś?
- Wczoraj pokłóciłam się z Pezz. Powiedz, że chciałam ją przeprosić, a ty przyłapałeś ją z kochankiem i dlatego tak szybko stamtąd wyszliśmy. -Zayn pokiwał głową.
- Przypilnuj go. -Powiedział dając mi pierścionek zaręczynowy, który oddała mu Pezz.

- Kim dla Ciebie jest Amanda Parker?
- Ami to moja siostra cioteczna. - Zaśmiał się Hazz. - Nie wiem czemu wszyscy uważają ją za moją dziewczynę.
- A z Zaynem pojechała do Perrie, ponieważ?
- Wczoraj pokłóciły się i Ami poniosły nerwy. Chciała ją przeprosić, więc zawiozłem ją tam, a ja chciałem po prostu się z nią spotkać.
- Więc czemu tak szybko skończyliście to spotkanie. - Zayn wziął głęboki oddech i pokręcił głową. Niall spojrzał na niego i poklepał go pokrzepiająco po plecach.
- Przyłapałem ją z kochankiem. Po tylu latach po prostu mnie zdradziła. Nie widziałem powodu, dla którego miałem tam zostać.
 - Wybaczysz jej to?
- Wybaczyłbym, ale... Zerwała ze mną.




10 kom - next

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 12


- Mam do ciebie sprawę. - Powiedziałam do Erica ciągąc go do ślepej uliczki.
- Dla ciebie wszystko.

- To się cieszę. Zobacz. - Pokazałam mu zdjęcia, które Hazz zrobił pannie Edwards w clubie.

- A ona nie ma narzeczonego? Tego mulata z One Direction?

- Ma, a ty masz dać mi zdjęcia, które udowodnią, że go zdradza.
- Fotoshop? Łatwizna.
- Spróbuj, a rodzona matka Cię nie pozna. - Powiedziałam zaciskając
pięść na jego bluzce. - Wiesz do czego jestem zdolna i jakich mam znajomych. - Chłopak pokiwał głową, a w jego oczach był niepokój i... Strach. Po prostu się mnie bał.
- Będą normalne. Puścisz? -  Spełniłam jego prośbę. - Dzięki. Pewnie chcesz takie ostrzejsze zdjęcia?
- To ma być dowód zdrady. Nie będą się przecież trzymać za rączki.
- Racja. A co jak zrobię zdjęcia?
- Znasz mój adres. To... Do zobaczenia? Zresztą nie ważne.
- Na razie.
   Wyszłam z zaułku i rozejrzałam się. Dwóch oblechów usmiechnęło się do mnie. Pokazałam im środkowy palec i wsiadłam do srebrnego jaguara. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer Harrego. Od razu odebrał.
- Nareszcie. Gdzie jesteś? Martwię się. Czemu nie odbierałaś?
- Musiałam coś załatwić na mieście i zostawiłam telefon w samochodzie. Przepraszam.
- Skoro już jesteś jedź do nas. Mamy próbę. Wiesz gdzie.
- Tak wiem. Już jadę. - Rozłączyłam się i odjechałam z piskiem opon. 10 minut później byłam na miejscu. Poszłam do chłopaków.
- Zgadnij kto. - Wyszeptałam Harremu na ucho zasłaniając mu oczy.
- Hmmm... Może moja wredna siostrzyczka?
- Mówiłam Ci już, że Cię nienawidzę? - Powiedziałam zabierając ręcę.
- Dziś? Nie jeszcze nie. Ja też Cię nienawidzę.
- Gdzie Zayn? - Spytałam. Z Harrym stali Niall,Louis i Liam.
- Tu. - Usłyszłam mulata, a po chwili chłopak trzymał mnie na rękach. - A co? Stęskniłaś się za mną?
- Cholernie. Widziałam Cię tylko z rana jak latałeś po pokoju w samych bokserkach. Możesz mnie postawić? - Chłopacy zaczęłi się śmiać.
- Nie. - Usłyszałam chrząknięcie i spojrzałam przez ramię mulata. Za nim stała Perrie piorunująca mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam Zayna w policzek.
- Podobno miałaś być w trasie. - Powiedziałam do blondynki. - Zayn odwrócił się w jej stronę i od razu postawił mnie na ziemi.
- Wyjeżdżamy jutro. Ale najwyraźniej wam to na rękę, co? Będzie mogli robić co wam się żywnie podoba.
- Czyli co?
- Nie wiem, bo was nie przyłapałam. A ty szmato albo go zostawisz albo oberwiesz.
- Już to gdzieś słyszałam. I nie dostałam. A tak w ogóle to ścisz ton, bo na swoją rasę to coś za głośno szczekasz suko.
- Ostatnio chyba widziałam Cię pod latarnią? A myślałam, ze jesteś bogata i nie musisz dorabiać. Najwyraźniej jak mamusia Cię wychowała tak teraz ty się zachowujesz. - Zaśmiała się i chwilę później dostał siarczystego liścia. Pociągnęłam ją za włosy i kopnęłam ją w brzuch z kolana, aż ktoś mnie od niej odciągną. To był jeden z ochroniarzy, a drugi staną pomiędzy mną a Perrie.
- Puszczaj. - Zrobił to co chciałam, a ja pobiegłam do drzwi.
-Jedna się pieprzy na prawo i lewo to druga musi być taka sama. - Odwróciłam i chciałam jej jeszcze raz przywalić. Dziewczyna i tak miała czerwony policzek i trzymała się za brzuch ze łzami w oczach. Szłam już do niej, ale w porę Paul mnie zatrzymał.
- Nie warto. Chodź, bo nie zadzwonili na policję tylko dlatego, że jesteś siostrą Hazzy. - Szepnął.
- Mam gdzieś czy zadzwonią czy nie.
- Idziemy. - Wyprowadził mnie za kulisy i do garderoby chłopaków. - Siadaj. - Wskazał na kanapę i podał mi szklankę wody. - Uspokój się. - Zrobiłam grymas. - Chociaż spróbuj. -Upiłam łyk wody. - O co jej chodzi? - Automatycznie łzy spłynęły mi po policzkach. - Przepraszam. Harry mówił, ze nie lubisz o tym wszystkim gadać.
     To prawda, że nawet mam nie wie czy David jest moim ojcem czy Adam i dlatego się rozwiedli, ale nikt nia ma prawa nazwać jej dziwką. Edwards pożałuje i to srogo.
   
~~Harry~~

- Przesadziłaś. - Powiedziałem do Pezz.
- Ja? To ona mi przywaliła.
- Skąd wiesz o jej mamie?
- Wróżka mi powiedziała. A co Cię to interesuje?
- Bo przypominam kochana, że to moja ciotka i jeśli obrażasz ją albo Amandę to nie też obrażasz. Naucz się kurwa mówić z szacunkiem o starszych! A poza tym nawet nie masz prawa tak o niej mówić, bo sama jesteś nie lepsza. Zayn bez Ciebie na imprezę nie może iść, bo mu szopkę urządzasz, a ty gdy tylko nadarzy się okazja pieprzysz się z tym twoim kochankiem i masz w dupie Zayna i wszystko inne więc zamknij się i przemyśl coś 100 razy, a potem najlepiej nic nie mów.
- O czym ty mówisz? Perrie co robi?
- Nic. - ,,Cholera jasna, będzie teraz pytał i dociekiwał" - Muszę iść do Amandy.
    Czym prędzej odszedłem od towarzystwa i udałem się za kulisy. Słyszałem tylko ja panna idealna mówi, że pieprzę głupoty. Doszedłem do garderoby i zapukałem w drzwi... Co ja robię to moja garderoba. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do pomieszczenia. Rzadko widzę Ami, gdy płacze. Podszedłem do niej i przytuliłem ją.
- Ona o mnie może mówić co chce, ale niech odpieprzy się od mojej mamy. - Wyszeptała dziewczyna płaczliwym głosem.
- Tak wiem. Już dobrze. Nie płacz.
- Skąd ona wie? Nigdy nikomu nie mówiłam. A ty?
- No coś ty. Pocałowałem ją w czoło. - Uspokój się. Proszę. Ona nie jest lepsza.
- Wiem. - Odsunęła się ode mnie i pokiwała głową.
- Chcesz zostać na próbie?
- Tak. Nie dam jej satysfakcji. Nie pokaże jej, że się jej boję czy coś. Ale poproś Paula żeby mnie pilnował. Nie obiecuję, że będę grzeczna i jej nie przywalę.
- Dobrze. Chodź.


~~Amanda~~

- Ona znowu tu? - Spytała z pogardą Edwards.
- Tak to ja. - Przeszłam obok i usiadłam obok Paula.
- Masz farta, ze nic mi nie jest.
- Nie słuchaj jej. - Uśmiechnął się do mnie Paul.
- W razie jakby coś to mój wujek jest prawnikiem i to cholernie dobrym. - Zaśmiałam się. Chłopacy skończyli próbę i zeszli do nas.
- Ja pojadę z tobą. - Powiedział Hazz. Pokiwałam głową.
- A ja zabiorę Cię jak najdalej się da. - Powiedział Zayn do Perrie.
- Co? Nie dzięki. Umówiłam się z... koleżankami. Mamy iś na zakupy i tak dalej. wiesz babskie sprawy. Jutro wyjeżdżam i chciałabym z nimi pobyć, ze ty jak coś przyjedziesz do mnie, a one nie. Nie gniewasz się?
- Nie.
- To się cieszę. - Pocałowała go w usta. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - Udałam, że wymiotuje.
- Coś Ci nie pasuje?
- Nie. Po prostu jesteście tacy słodcy, że aż chce się rzygać tęczą. Ale życzę Ci milej podróży i tak dalej. Bla, bla bla. Pa. -Powiedziałam i wyszłam, a za mną poszedł Harry. Przed wyjściem ze stadionu czekała na chłopaków masa paparazzi. Harry załapał mnie w pasie, a dwójka ochroniarzy pomogła nam przejść do mojego auta.
- Ja prowadzę. Daj kluczyki. - Wyszeptał mi na ucho i wyciągnął rękę. Westchnęłam i wręczyłam mu kluczyki.
- Pierwszy i ostatni raz. - Otworzył mi drzwi, obszedł samochód i sam wsiadł.
- Żebyś się jeszcze nie zdziwił. .- Zaśmiał się i pojechał w stronę naszych willi. Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
- Chodź na kawę.

~~Następny dzień~~
- Chciałaś to proszę. - Powiedział Eric rzucając kopertę na moje łóżko. Wyciągnęłam jej zawartość. Były tam zdjęcia Perrie z....
- Wiesz co to za facet?
- James Gold. Młody wyjątkowo ambitny aktor. Na razie gra tylko w teatrze, ale miał dwie propozycje filmowe. w ostateczności nie wybrali akurat go.
- Dzięki. Masz kasę. - Wręczyłam mu 500 funtów.
- Nie ma za co. To część,
- Nara. - Chłopak poszedł, a ja jeszcze raz spojrzałam na zdjęcia.
   Nie da się ich podważyć. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Schowałam kopertę do szuflady w szafkę nocnej i poszłam się ubrać. Założyłam Dżinsy, luźną koszulkę z napisem ,,Give me a diamond to be a good over" i Vansy. Zeszłam na dól zrobiłam sobie śniadanie i usłyszałam jak Jen schodzi ze schodów.
- Głodna? - Spytałam, gdy weszła do kuchni.
- Tak, ale sama sobie zrobię śniadanie. Idź sama zjedz.
- Skoro tak uważasz.- Poszłam do salonu i rozsiadłam się na sofie. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach, aż w końcu trafiłam na coś ciekawego. Mówili o 1D, a raczej o Harrym i o... Mnie.


     ,,Wczoraj Harry Stytles opuszczał miejsce, w którym odbędzie się następny koncert One Direction w towarzystwie atrakcyjnej brunetki. Jak donoszą źródła to nie pierwszy raz, gdy widziano razem tę parę. Czy serce muzyka skradła dziewczyna? Tego nie wiem, ale na pewno nie jest mu obojętna. Jak wiać na zdjęciach Styles naprawdę się o nią troszczy. Jedyne co wiemy o Amandzie - bo tak nazywa się dziewczyna - jest to, ze jej rodzice to Stephanie i Adam Jankowscy. Jedna z najbogatszych rodzin na świecie. W rankingu tym zajmują 10 miejsce."
- Jestem dziewczyną swojego brata. - Zaśmiałam się do Jennifer. Ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Widziałaś?
- Cześć Harry, tak dobrze się czuje i wszystko u mnie okej. Dzięki, że spytałeś. Wejdź. - Powiedziałam. - Tak widziałam. Będziesz miał kłopoty?
- Nie wiem. Dzwonili żebym to jakoś odkręcił, ale nie wiem jak.
- Macie jutro wywiad. Na pewno Cię o to zapytają.
- Faktycznie.
- Nie przejmuj się. To ja będę obrywać na Twiterze, a nie ty.- Zaśmiałam się.
- Przeze mnie.
- Oj daj spokój. Powyzywają mnie trochę od dziwek i tak dalej, a potem zapomną. zresztą na moim Twiterze jest sporo naszych zdjęć z dzieciństwa.
- A zauważyłaś? Twój ojciec to Adam, a nie David.
- I się cieszę. Mam go dość ciągle czegoś chce. Szczerze to zrobiłabym ten głupi test tylko po to by mnie zostawił.
- Wczoraj przez przypadek wypaplałem o tej zdradzie Pezz i teraz Zayn nie daje mi spokoju, a i tak pewnie w końcu uwierzy jej.- Powiedział Hazz po chwili ciszy.
- Poczekaj. - Powiedziałam i poszłam na górę po kopertę, którą otrzymałam dziś od Erica. Wzięłam ją i zeszłam do Harrego. - Możesz mu to pokazać jak Ci nie uwierzy. Zdjęcia są autentyczne.
- Skąd je masz?
- Mam znajomości. Więcej nie musisz wiedzieć.
- Idziesz do nas?
- Tak. Jen idziesz z nami?
- Gdzie? - Dziewczyna weszła do salonu roztrzepana i w szlafroku.
- Cześć piękna. - Uśmiechnął się do niej Hazz, ale ona gdy go zobaczyła schowała się z powrotem do kuchni.
- Przyjdę jak się trochę ogarnę.
- Dobrze, chodź Harry, bo nie wyjdzie stąd.



__________________________________________________

Musieliście na niego długo czekać i bardzo was za to przepraszam, a poprzedni był krótki więc ten jest długi i mam nadzieję, że się spodoba.

5 kom- next



sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 11

-To powiesz mi czemu upokorzyłaś mojego kumpla?- Spytał Zack. Szliśmy przez park.
-Bo zasłużył.- Zaśmiałam się.- Mięczak dal się pobić dziewczynie.
-Co zrobił?
-Coś czego nie powinien.
-Powiesz mi co?- Pokręciłam głową.- A chociaż czemu zabrałaś rzeczy Jennifer?
-Zamieszka u mnie. Nic wiecęj nie musisz wiedzieć.
-Szkoda.
-Czemu?-Zaśmiałam się.
-Nie ważne.
-Skoro tak twierdzisz. Wpadniesz do mnie? Na kawę?
-Spoko.- Skierowaliśmy się w stronę mojego domu.

-Czyj to samochód?- Zack wskazał na czarne porshe.
-Drake przyjechał.- Uśmiechnęłam się.
    Drake to mój drugi brat. Starszy ode mnie o pięć lat. Ostatnio był w Polsce u mamy i Adama.
-To może ja wpadnę kiedy indziej.
-Jeśli chcesz . Tylko przyjdź.
-Będę na pewno.- Zack uśmiechnął się. Pocałowałam go w policzek, poszłam do domu i weszłam do salonu, gdzie siedział mój brat razem ze swoją narzeczoną.
-Cześć.- Uśmiechnęła się do mnie Triss.
-Hejka. Co was sprowadza w moje skromne progi?- Zaśmiałam się kładąc torbę na szafce.
-Twoje? A gdzie Jack?
-Przeprowadził się do Lily.
-Nie powinien zostawiać Cię samej.
-Hazz jest obok i zagląda tu codziennie, a poza tym to Jennifer mieszka ze mną.
-To dobrze.
-Co chcecie do picia?
-Nic. Wpadliśmy tylko na chwilę. Siadaj.- Powiedziała Triss i pociągnęła mnie za rękę. Usiadłam pomiędzy nimi.
-Już się boję.
-Nie masz czego.- Uśmiechnęła się Triss i wręczyłą mi kopertę, którą wcześniej wyjęła z torby.- Chcę żebyś była moją świadkową.
   Otworzyłam kopertę i wyjęłam zaproszenie na ślub.
-Gratuluję, ale nie wiem czy ja się na świadkową nadaję.-Triss spojrzała na mnie proszącym wzrokiem.- No okey tylko... W co ja się ubiorę?
-Masz dużo czasu, wymyślisz coś.
-Tylko nie na czarno, proszę? To nie pogrzeb.- Powiedział mój brat.
-No spoko. Dla Ciebie wszystko.- Pocałowałam go w policzek.

~~Wieczór~~
-Jak myślisz, którą założyć?-Spytałam się przyjaciółki pokazując jej dwie sukienki.
-Tą po prawej.-Poszłam do łazienki założyć sukienkę.
   Tata załatwił mi wejście na jakieś rozdanie nagród i nie wypada pokazać się w niestosownym ubraniu. Często chodzę na podobne imprezy więc wiem jak się zachować. I na szczęście nie będę sama, bo One Direction jest nominowane aż w pięciu kategoriach. Wyszłam z łazienki ubrana w to.
-I jak?- Spytałam Jen.
-Żałuję, że jesteśmy rodziną.-Zaśmiał się Harry stojący w drzwiach w garniturze.
-Wiesz, że jesteś zabawny?
-Wiem. Ty też.
-Przyszedłeś za wcześnie. Jeszcze nie jestem gotowa.- Uśmiechnęła się Jennifer. Harry poprosił ją by poszła z nim jako przyjaciele choć ja wiem, że miał coś innego na myśli, bo chociaż się rozstali on nadal ją kocha. Jen zerwała z nim gdy poszedł do x-Factor, bo twierdziła, że sława go zmieni. Wim też, ze jen zgodziła się tylko dlatego, że ufa Hazzie.
-I tak wyglądasz pięknie.
-Wynocha. Przyjdziemy jak będziemy gotowe obie.- Powiedziałam wyprowadzając go z pokoju i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Wcześniej zrobiłam dziewczynie makijaż. Ubrała się w to.





5 like- next


sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 10

-Zayn prosiłem Cię żebyś jej tu nie przyprowadzał.
-Oj Hazz daj spokój. Obiecała być grzeczna. Prawda?-Spojrzał się na Perrie, a ta pokiwała głową, ale cały czas piorunowała mnie wzrokiem.
-To się cieszę. Ja mogę zacząć od początku i udawać, że nic się nie wydarzyło.- Uśmiechnęłam się do dziewczyny. Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej.
-Obejdzie się.- Blondyna usiadła na fotelu.
-Skoro tak twierdzisz. Tylko potem nie miej pretensji.
-Nie będę mieć.
-Pożyjemy, zobaczymy.
-Zobaczymy.-Zaśmiałam się. Trzeba udawać. Spojrzałam na Zayn. Chłopak posłał mi uśmiech, ale jak Pezz odwróciła się natychmiast zmienił minę. To było trochę zabawne.
-Jak coś to je rozdzielę.-Zaśmiał się Louis schodząc z góry.
-Nie ma potrzeby.

-Harry idziemy.
-Ja nigdzie nie idę.- Powiedział Harry łapiąc się za głowę. Wszyscy się śmiali.
-No weź jedno pasemko.- Graliśmy w butelkę. Tylko, że była to wersja Harrego. Albo wykonujesz zadanie albo zdejmujesz jakąś część garderoby.
-Czyli co? Lepiej żebym zdjęła bluzę? No chyba nie. Idziemy.- Pociągnęłam go za rękę do łazienki.
-Nienawidzę Cię.
-Ja Ciebie też.- Powiedziałam podłączając prostownicę do gniazdka.
-Co ja takiego zrobiłem? Za co mnie tak karzesz?
-Harry przestań i ja i ty wiemy, że jutro nie będzie nic widać choćbym Ci połowę włosów wyprostowała.
-Jak połowę włosów?! Miało być jedno pasmo.
-I będzie uspokój się. Siadaj.- Wskazałam na krzesło, które Niall przyniósł z kuchni. Harry usiadł. W jego oczach było przerażenie. Zaczęłam się śmiać.-Cykor.- Powiedziałam i wzięłam pasemko włosów. Przejechałam dwa razy prostownicą.- Gotowe. Chodź.
    Wróciliśmy do reszty, która widząc minę Harrego zaczęła się znowu śmiać.
-A myślałam, ze nie uda Ci się go namówić.- Uśmiechnął się do mnie Niall.- Jak Ci się to udało?
-Jestem kobietą.- Zaśmiałam się.- Umiem wpływać na facet nawet jeśli to moja rodzina
-Nie przechwalaj się.-Powiedział Harry roztrzepując mnie.
-Dobra dzieci gramy dalej. Amanda kręć.- Zakręciłam butelką. Wypadło na Nialla.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.- Zastanowiłam się.
-Przekręć koszulkę i na lewą stronę i chodź tak do końca gry.- Niall wykonał zadanie i zakręcił butelką. Trafiło na Zayna.
-Wyzwanie.- Ubiegł Horana. Blondynek podrapał się po brodzie udając głębokie zamyślenie.
-Pocałuj Amandę.
-CO?!- Pisnęłam Perrie siedząca na fotelu.
-To co słyszysz.
-Pezz to tylko wyzwanie.- Powiedział Zayn. Nie miał zbyt dużego wyboru albo mnie pocałuje albo będzie siedział z gołą klatą. Szczerze i to i to mi pasuje.
-Wiecie, co? Całujcie się ile chcecie, ale mnie to nie obchodzi. Wychodzę.
-Pezz nie obrażaj się.
-Jeśłi nie chcesz nie musisz mnie całować, ale jeśli tak to ściągaj koszulkę.- Uśmiechnęłam się, a Jen siedząc obok szturchnęłam mnie w ramie.
-NIe rozpędaj się.- Szepnęła mi na ucho. Obje zaczęłyśmy się śmiać, a reszta spojrzała na nas jak na wariatki.-No co nie można pośmiać się z własnej głupoty?
-A żebyś widziała, że nie. Niall pomóż mi.-Powiedział Harry i zaczął łaskotać moją przyjaciółkę, a Nialler mnie.
-Ej zostawcie je, bo zapomnicie o zadaniu dla Malika.- Perrie spojrzała na Liama wilkiem.
-Racja. No Zayn całuj.- Niall puścił mnie, a westchnął i pocałował mnie.

~~Zayn~~
Nie chciałem tego pocałunku. Perrie i tak ma na pieńku z Amadą, a po tym to już w ogóle. Zabije Nialla... Jeśli Pezz nie zrobi tego wcześniej...
-Racja. No Zayn całuj.- Powiedział Nialler puszczając dziewczynę.
   Westchnąłem i przysunąłem się do Ami i pocałowłem ją. Nie przypuszczałem, że całuje aż tak dobrze. Trochę się zapomniałem. Złapałem ją w tali i przyciągnąłem ja bliżej siebie. Pogłębiłem pocałunek. Na chwilę zapomniałem gdzie jesteśmy.
-Mamy was zostawić samych?- Zaśmiał się Hazz. Odsunąłem się od dziewczyny.
-I ty chcesz żebym ja jej od suk nie wyzywała?! Ja po prostu nazywam rzeczy po imieniu!- Wrzasnęła Pezz. Amanda zaśmiała się i pokręciła głową.
-Casem szkoda mi takich jak ty, a potem zaczynam się zastanawiać jak ktoś może być zdesperowany żeby was wszystkie znosić. Bez obrazy Zayn.
-Trzymajci mnie, bo jej przywalę.
-Dajesz.- Powiedziała Amanda stając przed Perrie i rozłkładają ręcę.- Wiedziałam. Mocna w gembie to ty jesteś, ale nic więcej.-Odwróciła się.- Ja spadam. Nie będę przebywała z nią w jednym pomieszczeniu.- Uśmiechnęła sie przepraszająco.
-Ej jeszcze z tobą nie skończyłam.- Ami nawet się nie odwróciła tylko pokazała środkowy palec.-Szmata.
-No patrz tyle szmat na świecie, a podłogi wciąż brudne.- Zaśmiała się Ami i wyszła.




5 like- next

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 9

-Hazz miał racje. Masz super głos.- Powiedział Liam uśmiechając się do mnie.
-Super to mało powiedziany.- Powiedział Zayn, a potem dodał szeptem na ucho.- Nie przejmuj się Pezz. Ona taka jest.- Spojrzałam na blondynkę. Siedziała patrząc na mnie wzrokiem mordercy. Chciałam ją trochę wkurzyć, więc pocałowałam Zayna w policzek.
-Spoko. Tylko odsuń się trochę. No chyba, że chcesz dawać jej powody do zazdrości.
-Nie chcę, ale ty chyba chcesz ją wkurwić.- Powiedział odsuwając się.
-Tak trochę.
-Śpiewasz pięknie, ale teraz złaź ze sceny.- Niall pociągnął mnie za rękę.
-Już schodzę.

-Idiota!- Wrzasnął Liam. Zayn oblał go wodą.
-No co? Było Ci gorąco.- Zaśmiał się Malik.
-Nowy Mister Mokrego Podkoszulka!- Krzyknął Louis.
-Odczep się.
-Oni tak zawsze?- Spytałam El.
-Zazwyczaj.
-Masakra.
-No wiem, ale z nimi nie da się nudzić i to najważniejsze.
-Racja.
     Chłopacy skończyli próbę, a Liam poszedł zmienić koszulkę.
-Idziemy na pizzę.- Powiedział Niall i przerzucił mnie sobie przez ramię.- A ty idziesz z nami.
-Postaw mnie do cholery!
-Nie. Idziemy.

~~Piątek~~
-Zadzwonię po Ciebie jak coś.- Uśmiechnęłam się wysiadając z samochodu. Pod blok, w którym mieszka Jan przywiózł mnie Hazz. Nie sądzę bym wróciła trzeźwa.
-Spoko. Tylko nie za późno, okey?
-Postaram się.-Wysiadłam, a chłopak odjechał. Weszłam do holu, gdzie czekała na mnie przyjaciółka.
-Cześć.- Przytuliła mnie na powitanie.- Chodź, bo się spóźnimy.- Weszłyśmy do windy i wjechałyśmy na odpowiednie piętro.
-Cześć dziewczyny.- Przywitał się Zack, gdy weszłyśmy do jego mieszkania. Od razu poczułam uderzający zapach alkoholu i papierosów. Innych by to raczej odrzucało, ja się przyzwyczaiłam.

~~3 godziny później~~
-Widziałeś Jennifer?- Kolejna osoba pokręciła głową, a ja coraz bardziej martwiłam się o przyjaciółkę.
   Nie widziałam jej od półgodziny. Wiem, że jet dorosła, ale raczej by mi powiedziała gdyby wychodziła... No i na pewno odebrałaby telefon. Rozglądałam się dookoła. Nareszcie zobaczyłam Jennifer. Wychodziła z łazienki. Też kogoś szukała. Spojrzała w moją stronę i zaczęła iść w moim kierunku. Miała zapłakane oczy, rozmazany makijaż i podarte rajstopy.
-Chodź tu do mnie.- Objęłam ją i wyszłyśmy z mieszkania Zacka.- Co się stało?
-On był silniejszy.- Zapłakała, a ja przytuliłam ją do siebie.
-Ciiiii już dobrze. Zostaniesz na noc u mnie, dobrze?- Dziewczyna pokiwała głową, a ja wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Harrego.
-Cześć Harry. Przyjedziesz?
-Już jadę. Dlaczego jesteś taka roztrzęsiona? Stało się coś?
-Tak. Powiem Ci jak przyjedziesz. Czekam.- Rozłączyłam się.- Chodź na dół. Harry już jedzie.
-Co jej się stało?- Spytał Harry wysiadając i podchodząc do nas.
-Sama nie wiem. Poczekacie chwilę?
-Tak.- Powiedziała cicho Jen. Pobiegłam do Zacka. Wiem kto wychodził przed Jennifer z łazienki.
-Gdzie jest Mark?- Spytałam Zacka.
-Tam.- Wskazał na bruneta.- A co się stało?
-Nie ważne.- Podeszłam do chłopaka i wymierzyłam mu liścia w twarz.- Jak mogłeś jej to zrobić?
-Normalnie. Sama nie chciała dać.- Zaśmiał mi się w twarz. Nawet nie udawał, ze nie wie o co chodzi. Dupek. Nadepnęłam mu z całej siły na stopę, aż się zgiął w pół. kopnęłam go z kolana w brzuch.
-Ja też dałam radę to zrobić normalnie. I nic nie powstrzyma mnie bym zrobiła to jeszcze raz. Tylko się do nas zbliż.- Chłopak miał łzy w oczach... Widać go bolało... Nie moja wina... Sam sobie nagrabił... Z chęcią przywaliłabym mu jeszcze raz, ale odwróciłam się i wróciłam do przyjaciółki.- Możemy jechać.- Powiedziałam wsiadając. Usiadłam obok Jen, która ciągle płakała.- Już dobrze. Nie płacz.- Przytuliłam ją.- Jestem z tobą.
-Jesteśmy.
-Dzięki Hazz.- Uśmiechnęłam się do chłopaka.- Pomożesz?- Spytałam patrząc na przyjaciółkę, która zasnęła najwyraźniej zmęczona płaczem.
-Jasne.- Harry wysiadł i wziął Jen na ręce. Poszłam przed nim żeby otworzyć drzwi.
-Chodź.- Weszliśmy na górę i zaprowadziłam Harrego do pokoju dla gości. Odkryłam łóżko. Harry położył dziewczynę na łóżku. Zmyłam jej makijaż i zdjęłam jej szpilki.- Dzięki. Dalej sobie poradzę.
-Dobra. Dasz jej tam wrócić?
-W życiu. Mark jest współlokatorem Zacka.
-To co zrobisz?
-Jen zamieszka u mnie. Mam wielki dom i siedzę tu sama, a ona nie może tam wrócić.
-Racja. Wiesz muszę już iść. Cześć.
-Pa.
   Harry wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi. Poszłam do siebie przebrałam się, zmyłam makijaż i poszłam spać.
~~Rano~~
-Śpisz?- Spytałam zaglądając do Jen.
-Nie.-Weszłam do niej.
-Dobrze się czujesz?- Dziewczyna pokręciła głową, a jej oczy zeszkliły się.- Proszę nie płacz.- Powiedziałam przytulając ją. Wszystko będzie dobrze. Pojedziemy na policję.
-Co?! Nie... On to zrobi jeszcze raz... Powiedział tak... Nie pójdę na żadną policję...- Powiedziała szlochając.
-Dobrze. Tylko się uspokój, proszę. Będzie dobrze obiecuję.
-Ja tam nie wrócę...
-Nie wrócisz. Zostaniesz u mnie.
-Pożyczysz mi coś? Nie będę chodziła cały czas w tej sukience.
-Jasne. Idź się wykąp, a ja Ci coś znajdę. Potem pojadę do Ciebie i zabiorę rzeczy.
-Dzięki. Nie chce mi się tam wracać... Ale nie mogę Cię wykorzystywać.
-Daj spokój nie ma problemu.
-Jesteś pewna?
-Tak. Nie przejmuj się.- Uśmiechnęłam się i wyszłam.



5 like- next

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 8

-Mogę wpaść jak chcesz.
-Nie dziś. Muszę do szkoły iść.
-Kujon.- Zaśmiałam się.
-Żaden kujon.
-Jen masz 19 lat lat powinnaś żyć, bawić się i w ogóle, a nie do szkoły.
-Chciałabym, ale wiesz...
-Wiem. ,,Jeśli do 25 urodzin nie poprosisz nas o pomoc materialną oraz zdobędziesz zawód to firma, salony nie ważne czy fryzjerski czy kosmetyczny będą twoje... Bla, bla, bla"- Powiedziałam udając głos jej ojca.- Wiesz, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to wal śmiało. Ja Ci zawsze pomogę.

-Wiem. Choćbyś miała poruszyć niebo i ziemię, prawda?- Kiedy żegnałyśmy się przed moim wyjazdem do NY powiedziałam, że codziennie będziemy gadać choćbym miała poruszyć ziemię i niebo by to nam się udało. Rzadko płakałam, a to pożegnanie było jedną z tych chwil.
-Nawet jeśli.
-Tylko się nie rozklejaj.-Zaśmiała się.
-Nie rozklejam się. Skały nie płaczą.
-Oj już nie udawaj. Znam Cię.
-A ja się z tego cieszę. A kiedy mogę wpaść?
-W piątek? Zack robi imprezę. Na pewno się nie obrazi jak się wprosisz.
-No ja myślę, że nie. Kto by się obraził?
-Wiesz muszę kończyć, bo za półgodziny mam być na zajęciach. Buziaki.
-Papatki.- Rozłączyłam się.
Sypialnia Amandy
     Teoretyczne powinnam wstać... W praktyce nikt mnie nie woła, nigdzie mi się nie spieszy, gości raczej nie będzie... Idę dalej spać... Odwróciłam się plecami do okna i nakryłam kołdrą na głowę. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Kto i co do cholery chce ode mnie?- Spytałam sama siebie wstając z łóżka. Zeszłam na dół po schodach i poszłam otworzyć drzwi, gdy ktoś molestował dzwonek.
-Już otwieram.- Powiedziałam otwierając dni.
-Siema. Ładna... Piżama?- Spytał się roześmiany Niall.
-Tak piżama. Niektórzy ludzie mają takie dziwne przyzwyczajenie nie wiedzieć czemu lubią spać... No skąd to się bierze?
-Ja też nie. Mogę wejść?
-Tak wchodź.- Powiedziałam i zamknęłam za nim drzwi.- Więc co Cię do mnie sprowadza o tak nie ludzkiej porze?
-Nie ludzkiej? Dziewczyno jest 11. Do której ty śpisz?
-Ostatnio jak nikt mi nie przeszkadzał to spałam do 15, a co?- Niall się zaśmiał.
-Nie no spoko. A przyszedłem, bo Hazz chciał żebyś z nami na próbę poszła.
-Tak? A dlaczego?
-Kazał powiedzieć, ze Cię kocha i nie chce żebyś cały dzień przesiedziała w domu.
-Aha. Spoko przekaż, że mogę iść. O której?
-Za godzinę masz być u nas. Jak przyjdziesz wcześniej nikt się nie obrazi.
-Dobrze.- Uśmiechnęłam się.- Tylko czy ja się w godzinę wyrobie?
-Dasz radę. Czekamy.- Powiedział, obrócił się na pięcie i wyszedł. Westchnęłam.
    Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Zjadłam i poszłam na górę i do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobił makijaż i związałam włosy w niedbały kok. Przeszłam do garderoby i założyłam to i zeszłam na dół i do chłopaków. Minęło 55 min. 
-Hej.- Powiedział Louis, który otworzył.
-Siema. 
-Wchodź.- Weszliśmy do salonu.- Zaza już wyszedł?
-Nie. Mówiłem, że siedzi dłużej w łazience niż dziewczyny.- Zaśmiał się Harry podchodząc do mnie i przytulając na powitanie.
-Skąd wiesz ile siedzę w łazience?
-Nie chodzi o to. On poszedł już jak Niall poszedł do Ciebie.- Powiedział śmiejąc się Lou i oberwał poduszką z sofy.
-Orientuj się plotkarzu.- Zaśmiał się Zayn stojący obok sofy
-Nie plotkuje.- Powiedział Louis cisnąc w niego poduszką. Malik w porę zrobił unik.
-Chłopaki spokój!- Powiedział Paul, który właśnie wszedł.- Jedziemy. Cześć Amanda.- Uśmiechnął się do mnie.
-Ja pojadę swoim autem.
-Jadę z nią. Nie trafi sama.- Powiedział Harry.
-Dobra. To wynocha i na próbę.- Powiedział Paul pośpieszając nas.

-Nie Harry daj spokój.
-No weź jedna piosenka.
-Nie! Przeliterować?-Harry próbował mnie wciągnąć na scenę podczas śpiewania ,, Little White Lies".
-Nie dzięki. I tak Cię tu wciągnę. Jak nie teraz to późnej.
-Pomarzyć każdy może.- Powiedziałam, a on się odwrócił i poszedł do chłopaków.
-Mówił, że masz piękny głos.- Powiedziała Eleanor uśmiechając się do mnie.
-Zawsze przesadza. Ja już pod tym względem go nie słucham.
-Hej El.- Powiedziała Perrie. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła. Zamiast się przywitać spojrzała na mnie z dezaprobatą, a ja wywróciłam oczami.-Co?
-Nie nic.
-Przeszkadzam Ci?
-A czy ja coś mówię? Zayn to twój chłopak więc jeśli jakimś tam cudem jeszcze Cię znosi to mi nie przeszkadzasz.
-Jakimś cudem?!
-Daj spokój.-Powiedziałam i spojrzałam na scenę, gdy poczułam uderzenie w nogę. Spojrzałam się w stronę blondyny, która nawet nie próbowała udawać, że to nie ona.- We mnie chcesz wroga? 
-Ja? A gdzieżby... Tylko wiesz odejdź kawałek ode mnie, bo głupotą się nie chce zarazić.
-Suka.- Powiedziałam cicho, ale tak by ona usłyszała.
-Słyszałam.
-Miałaś słyszeć kochana.- Powiedziałam i posłałam jej przesłodzony uśmiech. Widziałam w jej oczach złość. Powoli wyprowadzałam ją z równowagi. Gdy ona była cała spięta ja stałam rozluźniona. To najbardziej wkurza. Kiedy chcesz komuś dopiec, a on nawet nie reaguje.- Tak wiem smutne, ale prawdziwe.- Odwróciłam się i poszłam do chłopaków, którzy mieli próbę.
-Zaśpiewaj.- Powiedział Harry dając mi mikrofon.
-A dasz mi z tym spokój jak zaśpiewam?
-Tak.
-Spoko.- Wzięłam mikrofon do ręki.
https://www.youtube.com/watch?v=Uhj0ymhgK9E



5 kom-next