środa, 15 października 2014

Rozdział 16

Amanda: Cholera jasna! Czemu ty się do mnie nie odzywa?! - Od dwóch dni Zayn odzywa się do mnie tylko przy chłopakach.
Zayn: Mam swój powód. - Powiedział. - Zrozumieć czegoś nie potrafisz?
A: A mogę wiedzieć czym aż tak Ci zaszkodziłam.
Z: Możesz, ale nie musisz. Czasem tak bywa...
A: Skoro tak, to chociaż przy chłopakach udawaj, że choć trochę mnie lubisz. - Powiedziałam i chciałam wyjść z pokoju, ale zatrzymała mnie ręka na nadgarstku.
Z: Lubię Cię... Kocham jak siostrę...
A: To czemu tak się zachowujesz?
Z: Nie ważne. Przejdzie mi.
A: Jeśli tak twierdzisz... Idę na dół, a ty przyjechałeś tu żeby się zrelaksować.
Z: Wiem, ale jutro wracamy do Londynu. Nawet odpoczynku ma się kiedyś dość. I codziennie jest coraz zimniej.
A: Jeśli tak chcesz. Idę do chłopaków. - Zeszłam na dół. Eleunor z Jeni i Hazzą grali w Just Dance.
Jennifer: Ami grasz?
A: Jasne.

Harry: No to wychodzi na to, że Ami wygrała. - Zaśmiał się, gdy przy piątym tańcu znów dostałam pięć gwiazdek.
Niall: Dziewczyno powiedz czy ty czegoś nie potrafisz? - Spytał się
A: Ale o co Ci chodzi?
N: Dobrze śpiewasz, tańczysz, pewnie też dobrze całujesz. - Powiedział blondyn, przy ostatnim patrząc na Zayna.
Z: Czy jeżeli powiem, że tak to ktoś mnie zabije?
A: Tak. Ja. Więc jeśli życie Ci miłe to siedź cicho. - Powiedziałam. Chciałam brzmieć poważnie, ale gdy tylko zakończyłam zdanie zaczęłam się śmiać
Z: W takim razie nie całujesz dobrze. Całujesz świetnie. - Powiedział łapiąc mnie w tali, przyciągając mnie do swojego boku i całując w policzek. Chwile później wszyscy się z niego śmialiśmy... Choć mi chciało się płakać... Zrobił to, bo chciał mnie wkurzyć... ,, Amanda tylko mi się tu idiotko nie zakochuj czy coś." Skarciłam się w myślach. Wyciągnęłam rękę w stronę sofy i chwyciłam poduszkę. Zauważyłam jak Niall uśmiecha się, gdy widzi co robię, ale kiedy Zayn spojrzał na niego spoważniał w kilka sekund. Uśmiechnęłam się do blondyna i puściłam mu oczko.
N: Hazz? - Powiedział niepewnie.
H: Co?
N: Twoja siostra mnie podrywa. - Zaśmiał się chłopak i pokazał mi język.
J: Zostaw Nialla. Jesteś dla niego za ostra. - Chciałam po cichu rzucić poduszką w pana Malika, ale teraz to się chyba nie da. Upuściłam ją tak, że wylądowała na sofie.
A: Racja, bo ja nadaję się tylko dla takich skurwieli jak Eric albo Zack albo Max o i jeszcze Marcus.
J: Nie o to mi chodzi.
A: No ja myślę.
Z: Czekaj, wróć. Dla mnie się nadajesz. - Powiedział i pociągną mnie tak, że usiadłam mu na kolanach. Zaczął łaskotać mnie po bokach.
A: Przestań! - Chłopak podniósł ręcę tak jakby ktoś chciał do niego strzelać. - Tak jak powiedziałam pasuje tylko do idiotóe i... O boże!
J: Jeszcze nie zadzwoniłaś? - Pokręciłam głową.
A: A skoro on nie dzwoni to mogła coś pójść nie tak. - Powiedzialam wstając z kolan Malika i chwyciłam telefon. Wyszlam na dwór i wybrałam numer, który znałam tylko ja. Takie wyróżnienie. Eric odebrał po trzech sygnałach.

Marcus: Już myślalem, że nie zadzwonisz.
A: Też tak myślałam, ale wiesz... Postanowiłam się dowiedzieć czy wam się udało i może...
M: Wybaczyć mi? Zapomnieć?
A: Na pewno nie zapomnieć. Zapominają tchórze, którzy boją się wspomnień, ale co do wybaczenia masz racja.
M: No to fajnie tylko wiesz, co? Nie jestem pewny czy chcę tego wybaczenia.
A: Skoro tak uważasz to cześć.
M: Nie, czekaj żartowałem.
A: Nigdy nie umiałeś opowiadać kawałów.
M: Tak wiem. Dzwonisz tylko po to żeby powiedzieć, że moze mi wybaczysz?
A: Nie chciałam spytać co u Lisy. Udało się?
M: Nie... Ten piepszony alfons chce coraz więcej kasy. Póki Liss nie uzbiera 20 tysięcy to jej nie wypuści.
A: To nie tak dużo...
M: Dla ciebie. Ale dla normalnych ludzi takich jak ja czy ona to sporo.
A: Fakt... Ile już macie?
M: 10... Przez Trzy miesiące tylko tyle.
A: Normalnie? Zero kradzieży? Nic?
M: Nie, ale tylko dlatego, ze Ci obiecałem.
A: Dam wam brakującą sumę...
M: Dzięki...
A: Jeszcze nie skończyłam. - Przerwałam mu. - Dam wam jeśli po pierwsze ty zaczniesz zachowywać się jak prawdziwy starszy brat, a nie Lisę wpędziłeś w prostytucję. Po drugie zaczniesz normalnie pracować, a nie z tym całym Carlem i jego kolegami. Po trzecie koniec z marychą, koką i tak dalej.
M: Dobra... - Powiedział po paru minutach ciszy.
A: Jutro wracam do Londynu.
M: A gdzie jesteś? I z kim, bo sama to jeszcze nigdy nigdzie nie jeździłaś.
A: Nie ważne z kim.
M: Pewnie za jakimś gościem.
A: Poważny jesteś? Teraz chcesz być zazdrosny?
M: Nie mogę?
A: Wiesz, że po tym jak Cię przyłapałam z tamtą zdzirą to już chyba nie.
M: Byłem pijany...
A: Zastanawiam się kiedy ty trzeźwy byłeś... Może lepiej sie już rozłącz, bo zmienie zdanie i twoja siostra jeszcze trochę poda latarnią popracuje.
M: Skoro tak uważasz, to cześć. - Nie czekając na odpowiedź rozłączył się.

    Westchnęłam.
H: Znowu Marcus. Dziewczyno ostatnio prawie wylądowałaś za kratkami przez niego. - Odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. W drzwiach oparty o futrynę stał Loczek.
A: A co nie wolno mi?
H: Nie.
A: Nie możesz mi rozkazywać!
H: Nie, ale David prosił mnie żebym się tobą opiekował.
A: Nie jestem dzieckiem! Potrafię o siebie zadbać!
H: Biorąc pod uwagę to, że znów chcesz spotykać się z Marcusem to chyba nie potrafisz.
A: Powiedzialam, ze mu wybaczę, a nie, że do niego wrócę.
H: On Ci nie da odejść. - Powiedział i przeczesał włosy dłonią.
A: Obciął byś się trochę.
H: Nie zmieniaj tematu.
A: Nie chcę go zmieniać. Chce go skończyć. - Powiedziałam wymijając Lokersa i wróciłam do salonu.


_______________________________________________________

10 kom - next