wtorek, 7 kwietnia 2015

Wattpad i nowy fanfic

http://w.tt/1ySpizs

Ten akurat będzie dla osób, które po pierwsze kochają One Direction, a po drugie uwielbiają fantastykę. Mam nadzieję, że spodoba się wam. Nadal nie wiem, co napisać tu dalej, więc wy podejmijcie decyzję. Albo napisze epilog z happy endem albo będzie kolejna część.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych świąt kochani :-*

Idą święta, widać gości - wydłub z karpia wszystkie ości. Powyjadaj z barszczu uszy, a gdy Cię za bardzo suszy, siądź wygodnie z flachą wina i obejrzyj dziś Kevina.

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 20 + Niespodzianka

A: Mam coś na twarzy? - Spytałam Zayna. Oglądaliśmy jakiś film, ale on zamiast patrzeć co dzieje się w nim dzieje patrzył tylko na mnie. Szczerze ja też nie bardzo zwracałam na niego uwagę. Ale co tu się dziwić od dwóch dni jestem dziewczyną Zayna Malika.
Z: Tak. Na ustach. Moje usta. - Powiedział i pocałował mnie. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz. - Wiesz, że pięknie się uśmiechasz, prawda? - Spytał i w tym samym momencie zadzwonił jego telefon. Spojrzał na ekran i odrzucił połączenie.
A: Harry?
Z: Nie. Tym razem Liam.
A: Powinieneś odebrać. - Zaśmiał się. - Co?
Z: I to mówi mi dziewczyna, która przez kilka tygodni odbierała telefon tylko jeśli dzwonili bracia albo Hazz. Ale ode mnie to nie chciała odbierać. Chyba powinienem wymyślić Ci jakąś karę za to kochanie. - Powiedział i zaczął mnie łaskotać.
A: Przepraszam. - Powiedziałam śmiejąc się. - Możesz przestać?
Z: Pod jednym małym warunkiem.
A: Jakim?
Z: Wiesz jak lubię te twoje cudowne usta?
A: Wiem. - Powiedziałam obejmując go za szyje, przyciągając bliżej siebie i wpiłam się w jego usta. - Odbierz ten cholerny telefon. Wiesz jakie do denerwujące? - Powiedziałam kiedy już zabrakło nam tchu i oderwaliśmy się od siebie. Chłopak sięgnął po urządzenie.

~~ Zayn ~~

Z: Cześć Li. Co tam?
L: Czemu nie odbierałeś?
Z: Miałem wiciszony telefon. Stało się coś?
L: Nie. Po prostu po wizycie u Davida ot tak wyjechałeś nic nikomu nie mówiąc. Zaczęliśmy się bać, że się schowasz jak Amanda.
Z: Jak widzisz odebrałem i nie chowam się.
L: Spoko. A gdzie tak w ogóle jesteś? Paul nie daje nam spokoju. Może jak się dowie to wreszcie przestanie za nami łazić i wypytywać czy Cię nie kryjemy. Że może robisz cos czego nie powinieneś. - Spojrzałem na dziewczynę siedzącą obok mnie.
Z: Jestem w Bradford. Musiałem trochę odpocząć. Jutro wracam. - Skłamałem. Napotkałem pytające spojrzenie dziewczyny. - Muszę kończyć. Cześć Liam.
L: Cześć. - Rozłączyłem się.
Z: Tak wiem skłamałem, ale nie mam chęci żeby chłopacy się na mnie obrazili po tym jak dowiedzą się, że przeze mnie uciekłaś albo za to, że wiem gdzie jesteś i im nie powiedziałem. A jak się Harry albo twój brat dowie, że jestem twoim chłopakiem to mnie pewnie zabiją.
A: Chyba trochę przesadzasz. Nie dałabym Cie zabić.
Z: Twój brat jednoznacznie i dość wyraźnie uświadomił mi co mi zrobi jeśli po pierwsze nie sprowadzę Cię z powrotem do Londynu i po drugie jeśli jeszcze raz zobaczy mnie zbyt blisko Ciebie. Nie mówiąc o tym co by mi zrobił gdyby dowiedział się, że jesteśmy parą.
A: Mój brat nie jest taki... Chociaż... Od kiedy miałam depresje przed takiego jednego dupka... Sama nie wiem... Może jednak jest nad opiekuńczy.
Z: Nie jest nad opiekuńczy. Kocha Cię. Sam mam młodszą siostrę i nie wiem co bym zrobił gdyby zaczęła spotykać się z takim chłopakiem jak ja.
A: Czyli? Jakim?
Z: Bad Boyem.
A:  Aha... Ale ty wiesz, że ja jestem od Ciebie gorsza?
Z: Coś tam wspominałaś, ale biorąc pod uwagę to, że jesteś tu teraz ze mną to nie jesteś taka najgorsza.
A: Okey. Mogę być tą miłą wersją mnie. O ile ona jeszcze żyje.
Z: Jeśli nie to obiecuje, że zrobię wszystko żeby ją obudzić. - Ami uśmiechnęła się.
A: Czyli, co? Nikomu nie mówimy?
Z: Na razie nie. Może gdybyś przede mną nie uciekała to juz wszyscy wiedzieli by jak piękną, zabawna, mądrą, kochającą, zwariowaną dziewczynę mam, a tak ta cała burza musi ucichnąć. Wytrzymasz? - Pokiwała głową. - Jesteś wspaniała.
A: Naprawdę chcesz jutro wracać? - Spytała po chwili.
Z: Kiedyś przecież muszę. A ty? Nie chcesz wracać?
A: Obiecałam mamie, że zostanę do końca tygodnia w Polsce. Dawno się nie widziałyśmy. No wiesz...
Z: No. Chodź tu do mnie. Przecież nic Ci nie zrobię. Jeśli Ci zależy to pójdę założę jeszcze bluzę. - Powiedziałem leżąc na łóżku Ami. Dziewczyna pokręciła głową śmiejąc się. Podeszła do łóżka i położyła się obok. Objąłem ja i przyciągnąłem bliżej siebie. - Jedną noc. Jak wrócimy do Londynu nie będę mógł przyjść do Ciebie w nocy objąć i zaśpiewać Ci na dobranoc.
A: Chcesz zacząć śpiewać?
Z: Jeśli pomoże Ci to zasnąć to mogę śpiewać całą noc. Co tylko zechcesz ksiezniczko.
A: Nie jestem żadną księżniczką.
Z: Dla mnie jesteś. Mieszkasz w zamku. Moim sercu. Będę chronił Cię. Walczył o Ciebie. Dla mnie zawsze będziesz księżniczką, która zamieszkała w moim sercu i w mojej głowie namieszała tam i nie zamierza się wyprowadzić. No i oczywiście nawet gdyby chciała nie wiem czy bym ją wypuścił stamtąd.
A: Kocham Cię. Chociaż mówisz jak jakiś wariat i tak Cię kocham.
Z: Też  Cię kocham. A tak w ogóle to pięknie wyglądasz w tej bluzce. - Dziewczyna zarumieniła się. Bądź co bądź leżała obok mnie w koszulce, która nie zakrywała nawet polowy jej ud.
A: Kiedyś zobaczysz dużo więcej. Jeśli wytrzymasz moje humory, a to dość trudne. - Powiedziała i pocałowała mnie. Nie wiem czy to przez to, że przede mną leżała pół naga kobieta, która kocham, a może przez to, że leżeliśmy razem. Wiem tylko, że zapłonęło we mnie pożądanie. Już tak raz miałem. Wtedy starczyło mi siły woli dlatego, że była pijana i nie była moja. A teraz chyba powstrzymał mnie fakt, że też mnie kocha, a ja darze ją tak silnym uczuciem, że nie mógł bym jej tego zrobić.
Z: Śpij już, moja piękna. - Dziewczyna wtuliła się we mnie.
A: Dobranoc.

Z: Dobranoc. - Powiedziałam i pocałowałem ją w czoło.



____________________________________________________

10 kom - next

  W sobotę tak mnie naszło na nowy blog i nowe opowiadanie, że po prostu musiałam je zrobić. Panie i Panowie zaczynam pisać ,,Just Be Fucking Perfect"   


piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 19

Z: Czyli wiesz gdzie ona jest, ale mi nie powiesz?
H: Prosiła o to. - Harry spojrzał przepraszającym wzrokiem.
Z: A ja proszę Cię, żebyś powiedział.
H: A po cholerę? A może to przez Ciebie uciekła...
Z: Czemu niby przeze mnie?
H: No nie wiem tak się martwisz... Jak byś miał wyrzuty sumienia. - Mam złamane serce. Jesteś dość blisko. Pomyślałem.
N: Hazz wszyscy się martwimy. - Powiedział Horan siedzący na kanapie.

~~Amanda~~

Stephanie: Wyglądasz dużo lepiej. - Powiedziała moja mama siedząca na sofie
A: I czuje się dużo lepiej.
S: Powiesz mi czemu się schowałaś?
A: Każdy ma prawo do sekretów.
S: Racja. Ale matce mogła byś powiedzieć.
A: Mamo daj spokój. Jest lepiej nie chce wracać do tego.
S:  Dobra już dobra.
A: Jest lepiej i wracam do Londynu.
S: Nie. Zostajesz w Polsce. Z nami.
A: Wiesz, że tu nie zostanę.
S: Miesiąc temu uciekłaś z Londynu, a teraz chcesz wracać? Nie. Zostaniesz w Polsce
A: Jestem dorosła. Nie możesz mną rządzić.
S: Udowodniłaś jaka dorosła jesteś. - Wskazała na moje nadgarstki. - Ucieczka i ukrywanie się też pomogło, prawda?
A: Mamo daj spokój. Umiem o siebie zadbać.
S: Nie umiesz.
A: I tak wrocę. Wiesz, że umiem dopiąć swego.
S: Tak, ale to mnie nie martwi. Jeszcze tydzień temu miałaś totalną depresję, a teraz chcesz wracać do miejsca skąd uciekałaś. Po co? Pytam się po co to wszystko? - Powiedziała spokojnie. Spokój u mojej mamy jest tak naturalny jak oddychanie. Nigdy nie widziałam jej złej, zdenerwowanej, a nawet smutnej. Nawet podczas rozwodu. Nigdy.
A: Ktoś kiedyś powiedział mi, że powinno się podążać za swoimi marzeniami. A moje marzenia są właśnie w Londynie. Jestem głupia, że przed nimi... Przed nim uciekałam, ale taka jestem. Zrozum mamo zakochałam się, a nikt mi nie pokazał co to prawdziwa miłość. Po prostu... Sama nie wiem... Wystraszyłam się jej... Wystraszyłam się tego co mogę czuć do przyjaciela. Jednego dnia nienawidzę miłości i wszystkiego co z nią związane, a drugiego nie mogę przeżyć, bez jego widoku. Bez widoku, który powoduje motyle w moim brzuchu. Mamo zrozum. Muszę tam wrócić.
S: Zostań jeszcze trochę. Dawno Cie z Adamem nie wiedzieliśmy.
A: Tydzień max. Potem wracam. - Dałam za wygraną. Jestem uparta, ale mam to po mamie. Ona jest dwa razy lepsza w te klocki. I takby mnie przekonała.
S: Nie będę stała na drodze miłości.

~~Zayn~~

Z: Możesz mnie nie lubić. Możesz nie wierzyć, że chcę dla Ami dobrze, ale powiedz mi do jasnej cholery gdzie ona jest!
D: Po co?
Z:  Bo chcę żeby była przy mnie, a nie tam. Chcę wiedzieć co robi. Chcę ja zobaczyć. Przeprosić. To przeze mnie uciekła.
D: Jak to przez ciebie.
Z: Czy to ważne?
D: Jeżeli chcesz żebym Ci powiedział? Tak. To cholernie ważne.
Z: Powiedziałem jej, że ją kocham i pocałowałem. Nie miałem pojęcia, że tak zareaguje. Że ucieknie.
D: Prawda jest taka, że każdemu wydaje się, że ją kocha.
Z: Ale mi się nie wydaje! Ja ją kocham! Mam Ci to przeliterować?

     Stałem przed okazałym domem w środku lasu. Ona to się umie schować. Zapukałem do drzwi. Usłyszałem jak ktoś otwiera je i zobaczyłem zaspaną Amandę. Nawet rozstrzepana, w szlafroku i bez makijażu wygląda piwknie.
A: Jest ósma rano w sobotę. Kto ... - Mówiła otwierając drzwi. Urwała w połowie zdania widząc mnie. - Zayn?
Z: Tak. Mogę wejść?
A: Tak jasne... Wchodź... Co ty tak w ogóle robisz w Polsce?
Z: Ja... No wiesz... Przyjechałem po Ciebie... Ja przepraszam Amanda. Nie chciałem żebyś uciekła. Wróć do mnie... Do nas. Nawet nie wiesz jak ważna dla mnie jesteś. Jeśli czujesz to co ja to powiedz. Wtedy będę walczył o Ciebie jak tylko będę potrafił. Zrozum. Nie mogę znieść myśli, że jesteś daleko ode mnie i ktoś może mi Cię zabrać. Ale jeśli tego nie czujesz to się odsunę. Dam Ci żyć tak jak żyłaś zanim mnie poznałaś. Dam Ci spokój. Jeśli nie będę w stanie udawać, że nic do Ciebie nie czuję to zniknę z twojego życia. Nie chcę go komplikować. - Zaczęła płakać. Przytuliłem ją, a ona wtuliła się we mnie.
A: Nie chcę żebyś odchodził. - Powiedziała odsuwając się ode mnie tak, by móc zobaczyć moją twarz. Jej była zapłakana. W oczach miała smutek, niepewność i... Miłość. - Dobrze, że to nie pierwszy raz jak się za coś nienawidzę. - Powiedziała przykładając dłoń do mojego policzka. Chwile później poczułem jej wargi na moich. Zaskoczony odwzajemniłem pocałunek i poczułem jak się uśmiecha. Owinęła ręce wokół mojej szyi, a ja objąłem ją w talii i przyciągnąłem tak, by nie dzieła nas żadna odległość. Nareszcie tak jak chciałem... Razem. Dziewczyna odsunęła się ode mnie, a ja westchnąłem.

Z: Wiem, że to poszło za szybko i chyba znam odpowiedź, ale. Amando czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją dziewczyną?








____________________________________________________

10 kom - next

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 18

A: Lepiej żebyś wyszedł. - Powiedziałam, gdy odsunął się nie patrząc na niego.
Z: Dlaczego?
A: Po prostu wyjdź. - Chłopak pokiwał głową i wyszedł.
       Gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam pakować rzeczy do walizki. Nie zostanę tu. Albo on wyjedzie albo ja. Chwyciłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.
O: Słucham?
A: Cześć Oskar. Dacie rade przygotować samolot, żeby dziś był gotowy do wylotu?
O: My mamy nie dać rady? Amanda chyba nas uraziłaś? A mogę wiedzieć, gdzie lecimy?
A: Do Polski.
O: Dobra. O której wylatujemy?
A: Zależy od tego kiedy będziecie gotowi.
O: Dobra to do zobaczenia.
A: Cześć.
    Uciec, zniknąć... Czy ja tylko to potrafię? Tak w sumie to tak. Zeszłam na dół i postawiłam walizkę w korytarzu, poszłam do siebie i wzięłam prysznic, ubrałam się w to. Położyłam się i zasnęłam.
    Obudził mnie telefon.
O: Jesteśmy gotowi.
A: Dobra. Już idę.
    Zadzwoniłam po taksówkę. Wychodząc zostawiłam liścik z wyjaśnieniami. To takie w moim stylu. Najpierw odcinać od siebie wszytkie problemy, a gdy już nie da się udawać, że ich nie ma po prostu uciec. Dobrze, że jest ciemno. Przynajmniej nikt mnie nie widzi.  Chociaż nigdy nie myślałam, że będę uciekać przed miłością. Tak kocham Zayna, ale co z tego? To mój przyjaciel, a przyjaźni nie powinno niszczyć się jakąś zachcianką... Miłość jest zachcianką. Czymś co niszczy nas od środka. Może jak wyjadę to mu przejdzie, a ja... Ja przeżyje bez tej całej miłości.
    Wsiadając do taksówki spojrzałam za siebie. Światło u Zayna się pali... Kurwa wsiadaj. Tak będzie lepiej i dla ciebie i dla niego. Jutro jak zorientują się, że mnie nie ma ja będę tak gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Kierowca: Gdzie jedziemy?
A: Na lotnisko.

~~Zayn~~

Z: Hazz nie nasz kluczy do Ami? Jest południe, a ona nie otwiera.
J: Ja mam. Trzymaj. - Jen rzuciła w moją stronę pęk kluczy.
Z: Niech zgadnę. Ten z wielkim A? - Dziewczyna pokiwała głową.
  Wszedłem do willi dziewczyny. Nigdzie jej nie było. Przeszukując dom znalazłem list pożegnalny. 
Z: Cholera. - Walnąłem pięścią w ścianę. Po prostu zajebiście. Wyjechała przez kogo? Przeze mnie. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer dziewczyny. Odebrała po pięciu albo sześciu sygnałach.
Z: Gdzie jesteś?
A: Tam gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Z: Am ja wiem jestem głupi, idiotą, ale to nie powód żebyś uciekała. Mogłaś powiedzieć , że nie czujesz tego samego do mnie... Że mnie nie kochasz. Wolę mieć Cię obok jako przyjaciółkę niż nie mieć Cię w ogóle. - Dziewczyna nie odpowiadała. - Amanda?
A: Wiesz gdzie jest problem? - Spytała łamiącym się głosem. 
Z: Nie.
A: Ty jesteś moim problemem. Ty i to co do Ciebie czuje. A ja Cię kurwa kocham. Tylko, że rozum tego w ogóle nie akceptuje.
Z: To posłuchaj serca. - Powiedziałem nadal zaskoczony.
A: Moje serce jest głupie. Nie chcę go słuchać. Co jeśli znów źle wybrało?
Z: Dlaczego?
A: Bo każdy kogo moje serce dopuściło do mnie złamał je na parę kawałków. I nikt go jeszcze nie poskładał. Nie chcę narażać się na kolejny ból... Na kolejną stratę... Jestem zbyt naiwna.
Z: Ja je poskładam. Daj mi szansę. Am powiedz, gdzie jesteś. Pozwól powiedzieć mi to Ci prosto w oczy. Proszę.
A: Nie dzwoń do mnie więcej. Nie będę odbierać. Cześć.
Z: Ami... - Rozłączyła się.

~~Amanda~~

    Odłożyłam telefon na stolik, a z moich oczu popłynęły łzy, które jeszcze przed chwilą zawzięcie powstrzymywałam. Niech płyną. Już mnie to nie obchodzi. Kiedyś łzy były dla mnie oznaką słabości... Porażką. Teraz już nie wiem czym są. Nie wiem kim jestem ja nie wiem co było wczoraj, co będzie jutro. Wiem tylko, że byłam, jestem i będę samotna. Przywykłam do tego. Pogodziłam się z tym i niszcząc samą siebie wybrałam. Kopnęłam w szklany stolik, a po pokoju rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Osunęłam się po ścianie. Jestem idiotką i zdaje sobie z tego sprawę. Telefon cały czas dzwonił. 
A: Zayn proszę nie utrudniaj mi tego. - Szepnęłam patrząc na ekran. Na ustach czułam słony smak łez. Pokręciłam głową i rzuciłam urządzeniem w ścianę. Położyłam się na zimnych panelach i zamknęłam oczy. ,, Miałeś się idiotko nie zakochiwać i co?" Z tą myślą zasnęłam.

                                                      ***

    Ciepłe malinowe usta na moich. Kruczoczarne włosy, w których zatopiłam rękę by przyciągnąć chłopaka bliżej. Idealnie wyrzeźbione ciało, które badałam drugą ręką tak jak ustami badałam jego usta. Delikatne dłonie jedna w moich długich włosach, druga na moich plecach. Wszystko w nim jest perfekcyjne. Pasujące do siebie. Przerwał na chwilę pocałunek z głośnym westchnieniem i posłał mi uśmiech. Kolejna perfekcyjna rzecz. ,,Kocham Cię" Szepnął patrząc na mnie tymi swoimi idealnymi oczami. ,, Najbardziej na świecie." Poczułam jego usta znów na moich, a pod plecami miękkie łóżko.

                                                    ***

    Obudziłam się i rozejrzałam po pokoju. Nie nadal jestem w Polsce. Nadal jestem sama. Nadal w swoim pokoju. Nadal za oknem widzę wysokie drzewa odgradzające mnie od cywilizacji. Nadal mam na sobie bluzkę ubrudzoną już zaschniętą krwią, którą miałam na sobie, gdy zasypiałam. Nadal wyglądał jakbym uciekła z planu ,,The walking dead", gdzie miałam grać zombi. Nadal w moim sercu jest wielka dziura, której sama nie załatam, a śnienie o Zaynie każdej nocy wcale mi nie pomaga. Sprawia tylko, że mam coraz mniej sił by tu siedzieć i ,,leczyć się" z miłości do niego. Wstałam niechętnie z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądam masakrycznie. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, usta poranione nagminnym przygryzaniem warg, potargane i przetłuszczone włosy. Reszta mnie nie wyglądała wcale lepiej. Pocięte nadgarstki ukryte pod luźną bluzą. Tylko dresy i trampki na nogach wyglądały tak jak kiedyś... No może poza kilkoma ciemnymi kropkami na spodniach w miejscach, gdzie zaschnęła krew. Jeszcze dwa tygodnie temu gdyby ktoś powiedział mi, że kiedyś będę wyglądać jak wrak człowieka zaczęła bym się z niego śmiać, a dziś to jak wyglądam to nic w porównaniu z tym co dzieje się w moim sercu i w mojej głowie. Westchnęłam i ściągnęłam z siebie bluzę. Spojrzałam na żyletkę leżącą na umywalce. ,,Nawet o tym nie myśl!" skarciłam się w myślach, zdjęłam z siebie resztę ubrań i weszłam pod prysznic. Jak ja nie chcę wychodzić do ludzi, ale kończy się jedzenie i piwo. Mus to mus. Gorąca woda trochę mnie rozbudziła i rozluźniła spięte mięśnie. Jakiś czas później wyszłam spod prysznica, owinęłam się szczelnie ręcznikiem i przeszłam do garderoby. Dobrze, że choć niektóre rzeczy są takie same, moje pokoje w Polsce i w Londynie są identyczne. Założyłam pierwsze lepsze rurki, koszulę w kratę i trampki. Zeszłam na dół. Wzięłam torebkę i kluczyki i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Skierowałam się do czarnego Land Rovera, który stał na podwórku, odpaliłam auto i skierowałam się do najbliższego miasta, które było 10 minut drogi od miejsca, gdzie przebywałam.

K: Czemu taka ładna dziewczyna tak się smuci? - Spytała mnie z ciepłym i o dziwo szczerym uśmiechem kasjerka.
A: Nie smucę się, po prostu... - Uciekłam od swojej miłości. Jedynej szansy na szczęście. Chcę tylko płakać i krzyczeć. Oczy bolą mnie od płaczu, gardło od krzyczenia. Chciałam wrzasnąć i znów się rozpłakać, ale zamiast tego powiedziałam spokojnie. -  Ta pogoda mnie dobija.
K: Mnie też. Tylko pada i pada. Pomimo tego powinnaś uśmiechać się do świata i robić mu na przekór dziecko. Posłuchaj mnie żyje nie od wczoraj i wiem, że jak życie stawia na twojej drodze jakąś przeszkodę to tylko po to by sprawdzić jak silna jesteś. Razem będzie 59.20. 
A: Proszę. - Powiedziałam wręczając kwotę kasierce.
K: I pamiętaj kochana, że zawsze możesz liczyć na osoby, które Cię kochają.
A: Dziękuje za radę. Do widzenia.
K: Do widzenia.

~~Zayn~~

Z: Przecież ktoś kurwa musi wiedzieć, gdzie oba jest. Nie rozpłynęła się do cholery.
H: Zayn uspokój się.
D: Obudzisz Katy. - Powiedział brat Amandy, który siedział na kanapie ze spuszczoną głową.
Z: Twoja siostra jest nie wiadomo gdzie, robi nnie wiadomo co, a ty przejmujesz czy twoja córeczka się obudzi. Współczuje jej takiej rodziny.
D: Jest dorosła. Martwię się o nią. To oczywiste, ale jest dorosła. Potrafi o siebie zadbać. Wiem to. Ami nie lubi jak ktoś się o nią martwi. Miała powód, żeby się tam schować.
Z: Ty wiesz, gdzie ona jest?
H: Wszyscy, którzy ją znają wiedzą. - Powiedział wyglądając przez okno.
Z: I nie wpadłeś na to żeby mi powiedzieć?
H: Drake ma rację. Miała powód. Musi odpocząć. Co prawda nigdy nie była tam tak długo.
D: Ona po prostu musi odpocząć. Albo jest gdzie indziej. 
Z: ,,Jestem tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie." - Powiedziałem, a Drake spojrzał na Harrego na co ten pokiwał głową.
D: Jest w swoim azylu. W Polsce. W lesie mamy dom, gdzie lubi się zaszywać, gdy ma wszystkiego dość. Mama z Adamem są w Polsce. Mogę zadzwonić do nich. Na pewno sprawdzą czy tam jest.
Z: A co jeśli jej nie ma?
D: To zrobiła to co zawsze chciała. Uciekła od bólu... Albo się zabiła. - Powiedział przykładając telefon do ucha.

~~Amanda~~

   Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i szklana butelka wyśliznęła mi się z ręki, a po panelach rozpłyną się brązowy płyn. W drzwiach stał Adam.
Adam: Wszyscy się o ciebie martwią. - Powiedział i podszedł do mnie, objął mnie, a ja wtuliłam się w niego jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką, a on przychodził do mnie w nocy i przytulał, bo bałam się potworów spod łóżka. - Już dobrze. Możesz się wypłakać.



____________________________________________________

10 kom - next

http://ask.fm/KrolowaZannie

Jakieś pytania odnośnie bloga, pytaj śmiało :-)


wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 17

A: Nie dotykaj mnie.
Marcus: Oj Kicia. - Powiedział chłopak przyciągając mnie bliżej siebie.
A: Daj mi spokój. Nie mam dziś humoru.
M: Mała daj już spokój. - Westchnął łapiąc mnie za pośladek, przyciskając do ściany i całując. Zaśmiałam się cicho. - Powiem Ci, ze taka reakcja nawet mi się podoba. 

~~ Zayn ~~

     Leżałem na łóżku i patrzyłem jak Ami zabawia się ze swoim chłopakiem. Położył ją na łóżko, cały czas całując po szyi. Wyszedłem z pokoju. Nie chciałem na to patrzeć. Zaczęli spotykać się dzień po tym jak wróciliśmy z jej domku czyli dwa tygodnie temu... I od tego dnia jak tylko widzę ją chcę się odwrócić i iść  jak najdalej, żeby tylko nie zobaczyła jak boli mnie to, że jest szczęśliwa... Beze mnie... A jak widzę go to aż mnie ręka swieżbi. Nigdy nikomu tak bardzo nie chciałem przywalić. Tak. Jestem zazdrosny i to cholernie tylko nie do końca wiem czemu... Przecież Amanda to tylko przyjaciółka... Kocham ją jak siostrę... A może nie tylko jak siostrę... Może to coś więcej... Sam nie wiem, ale wiem, że nie oddam jej temu idiocie. Od razu widać, że jakiś kryminalista...
    Skierowałem się w stronę willi dziewczyny i usłyszałem jej krzyki... Przed chwilą się całowali, a teraz się kłócą? Wszedłem na górę i zobaczyłem jak Marcus przyciska Ami do ściany, a ona płacze.
A: Puść mnie. - Powiedziała przez łzy.
M: Zrobię to co chcę o Cię puszczę. Mała nie denerwuj się.
A: Dotknij mnie, a obiecuje, że tego pożałujesz. - Powiedziała, a Marcus tylko się zaśmiał.
M: Albo jesteś ślepa albo jesteś głupią suką. Jakbyś nie zauważyła to ja mam nad tobą przewagę. - Już miałem tam iść, ale facet wciągnął z sykiem powietrze i puścił Ami. Dziewczyna złapała go za tył koszulki i pociągnęła do siebie.
A: Przypominam Ci, bo chyba zapomniałeś, że nawet z związanymi rękami jestem lepsza od ciebie. A i, że mogę do Ciebie strzelić w obronie własnej. Próbowałeś mnie zgwałcić. - Wykręciła mu rękę. - Przeproś i wypierdalaj zanim zmianie zdanie i zadzwonię na policję. - Popchnęła go w stronę drzwi.
M: Pieprz się. Każdemu dajesz dupy więc nikt by nie uwierzył, że tego nie chciałaś.
A: Wyjdź stąd. Po prostu idź sobie.
M: To jeszcze nie koniec.
A: Wiem. Ktoś w końcu musi Ci porządnie przemówić do rozsądku.
M: Chyba...
Z: Ami chyba Cię o coś prosiła. Wypierdalaj. - Przerwałem mu i wskazałem na drzwi.
M: Kolejny kochaś? - Amanda przewróciła oczami.
A: Weź skończ, dobrze?
M: Jak ty się skończysz pieprzyć z kim popadnie, to ja Cię zostawię w spokoju,
A: Jak mi dasz spokój to Cię gówno będzie obchodziło z kim się pieprzę.
M: I tak będziesz suką.
A; Uważaj na słowa. - Warknęła, a Marcus dostał z liścia i to mocno, bo policzek miał czerwony. - I wyjdź, bo przestanę być miła.
M: Tak i co mi zrobisz?
A: Ja? Nic. Pamiętasz miałam być grzeczną dziewczynką.  - Dziewczyna uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami. - Ale taki na przekład Jack albo Zeke nie należą do grzecznych, a dla mnie zrobią wszystko.
M: Myślałem, że Zeke jest w więzieniu. - Powiedział chłopak, a z jego twarzy zszedł chamski uśmiech i zniknęła część jego pewności siebie.
A: Wyszedł za dobre sprawowanie czy coś. Tak więc albo wyjdziesz albo... - Wyciągnęła telefon i wybrała numer.
M: Nie musisz. Już idę.
A: No to dowiedzenia.
M: Tak, tak. - Odwrócił się i wyszedł.
A: Przepraszam za niego. To skończony idiota, a ja chyba jestem na nich skazana.
Z: Daj spokój. Nie masz za co przepraszać. I może nie jesteś na nich skazana.
A: Na idiotów? Wiesz mi jestem. Trochę tu nabałaganił. Może chodź na dół.
Z: Spoko.
A: Chcesz kawy? Herbaty? - Spytała idą przodem do mnie.
Z: Nie. Wiesz ja nic nie chcę mówić, ale zaraz się wywalisz.
A: Dam radę.
Z: Skoro tak uważasz.
A: Ja nie uważam. Ja to wiem. Siadaj. Ja pójdę zrobię sobie herbatę. Na pewno nic nie chcesz?
Z: Nie.
A: Okey.

~~ Amanda ~~

Z: Nie chce mi się tam samemu siedzieć.
A: A czy ja Cię wyganiam? - Spytałam chłopaka, który oparł się o blat szafki.
Z: No przecież tak mnie nie lubisz.
A: Nieprawda. Ja Cię nienawidzę, a to różnica. - Powiedziałam wypinając mu język.
Z: Aha... - Odwrócił się do szafki i czegoś w niej szukał. - A już się bałem, że to nie ta.
A: Czego szukasz?
Z: Mąki, ale już znalazłem.
A: Po co Ci mąka?
Z: Po nic. - Powiedział i dmuchnął w moją stronę białym proszkiem.
A: Oddaj to. - Powiedziałam śmiejąc się.
Z: Bo co mi zrobisz?

Z: Wiesz, ze jesteś brudna?
A: A ty wiesz, że mąka się z ciebie sypie? - Powiedziałam mierzwiąc mu włosy. W odpowiedzi Zayn złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
Z: Z ciebie też. - Roztrzepał mnie.
A: Zabije Cię.
Z: Najpierw musisz mi się wyrwać.
A: Potrafię więcej niż ci się wydaje.
Z: I za to Cię kocham.
A: Wszyscy mnie kochają. - Zaśmiałam się, a on spoważniał.
Z: Kto powiedział, ze kocham Cię tak jak oni wszyscy?
A: A nie? - Spojrzał mi w oczy.
Z: Nie tak jak oni. Inaczej. - Stanęłam jak wryta.
A: Chcesz powiedzieć, że...
Z: Że Cię kocham. - Powiedział i schylił się, po czym pocałował mnie.


_______________________________________________________

10 kom - next

środa, 15 października 2014

Rozdział 16

Amanda: Cholera jasna! Czemu ty się do mnie nie odzywa?! - Od dwóch dni Zayn odzywa się do mnie tylko przy chłopakach.
Zayn: Mam swój powód. - Powiedział. - Zrozumieć czegoś nie potrafisz?
A: A mogę wiedzieć czym aż tak Ci zaszkodziłam.
Z: Możesz, ale nie musisz. Czasem tak bywa...
A: Skoro tak, to chociaż przy chłopakach udawaj, że choć trochę mnie lubisz. - Powiedziałam i chciałam wyjść z pokoju, ale zatrzymała mnie ręka na nadgarstku.
Z: Lubię Cię... Kocham jak siostrę...
A: To czemu tak się zachowujesz?
Z: Nie ważne. Przejdzie mi.
A: Jeśli tak twierdzisz... Idę na dół, a ty przyjechałeś tu żeby się zrelaksować.
Z: Wiem, ale jutro wracamy do Londynu. Nawet odpoczynku ma się kiedyś dość. I codziennie jest coraz zimniej.
A: Jeśli tak chcesz. Idę do chłopaków. - Zeszłam na dół. Eleunor z Jeni i Hazzą grali w Just Dance.
Jennifer: Ami grasz?
A: Jasne.

Harry: No to wychodzi na to, że Ami wygrała. - Zaśmiał się, gdy przy piątym tańcu znów dostałam pięć gwiazdek.
Niall: Dziewczyno powiedz czy ty czegoś nie potrafisz? - Spytał się
A: Ale o co Ci chodzi?
N: Dobrze śpiewasz, tańczysz, pewnie też dobrze całujesz. - Powiedział blondyn, przy ostatnim patrząc na Zayna.
Z: Czy jeżeli powiem, że tak to ktoś mnie zabije?
A: Tak. Ja. Więc jeśli życie Ci miłe to siedź cicho. - Powiedziałam. Chciałam brzmieć poważnie, ale gdy tylko zakończyłam zdanie zaczęłam się śmiać
Z: W takim razie nie całujesz dobrze. Całujesz świetnie. - Powiedział łapiąc mnie w tali, przyciągając mnie do swojego boku i całując w policzek. Chwile później wszyscy się z niego śmialiśmy... Choć mi chciało się płakać... Zrobił to, bo chciał mnie wkurzyć... ,, Amanda tylko mi się tu idiotko nie zakochuj czy coś." Skarciłam się w myślach. Wyciągnęłam rękę w stronę sofy i chwyciłam poduszkę. Zauważyłam jak Niall uśmiecha się, gdy widzi co robię, ale kiedy Zayn spojrzał na niego spoważniał w kilka sekund. Uśmiechnęłam się do blondyna i puściłam mu oczko.
N: Hazz? - Powiedział niepewnie.
H: Co?
N: Twoja siostra mnie podrywa. - Zaśmiał się chłopak i pokazał mi język.
J: Zostaw Nialla. Jesteś dla niego za ostra. - Chciałam po cichu rzucić poduszką w pana Malika, ale teraz to się chyba nie da. Upuściłam ją tak, że wylądowała na sofie.
A: Racja, bo ja nadaję się tylko dla takich skurwieli jak Eric albo Zack albo Max o i jeszcze Marcus.
J: Nie o to mi chodzi.
A: No ja myślę.
Z: Czekaj, wróć. Dla mnie się nadajesz. - Powiedział i pociągną mnie tak, że usiadłam mu na kolanach. Zaczął łaskotać mnie po bokach.
A: Przestań! - Chłopak podniósł ręcę tak jakby ktoś chciał do niego strzelać. - Tak jak powiedziałam pasuje tylko do idiotóe i... O boże!
J: Jeszcze nie zadzwoniłaś? - Pokręciłam głową.
A: A skoro on nie dzwoni to mogła coś pójść nie tak. - Powiedzialam wstając z kolan Malika i chwyciłam telefon. Wyszlam na dwór i wybrałam numer, który znałam tylko ja. Takie wyróżnienie. Eric odebrał po trzech sygnałach.

Marcus: Już myślalem, że nie zadzwonisz.
A: Też tak myślałam, ale wiesz... Postanowiłam się dowiedzieć czy wam się udało i może...
M: Wybaczyć mi? Zapomnieć?
A: Na pewno nie zapomnieć. Zapominają tchórze, którzy boją się wspomnień, ale co do wybaczenia masz racja.
M: No to fajnie tylko wiesz, co? Nie jestem pewny czy chcę tego wybaczenia.
A: Skoro tak uważasz to cześć.
M: Nie, czekaj żartowałem.
A: Nigdy nie umiałeś opowiadać kawałów.
M: Tak wiem. Dzwonisz tylko po to żeby powiedzieć, że moze mi wybaczysz?
A: Nie chciałam spytać co u Lisy. Udało się?
M: Nie... Ten piepszony alfons chce coraz więcej kasy. Póki Liss nie uzbiera 20 tysięcy to jej nie wypuści.
A: To nie tak dużo...
M: Dla ciebie. Ale dla normalnych ludzi takich jak ja czy ona to sporo.
A: Fakt... Ile już macie?
M: 10... Przez Trzy miesiące tylko tyle.
A: Normalnie? Zero kradzieży? Nic?
M: Nie, ale tylko dlatego, ze Ci obiecałem.
A: Dam wam brakującą sumę...
M: Dzięki...
A: Jeszcze nie skończyłam. - Przerwałam mu. - Dam wam jeśli po pierwsze ty zaczniesz zachowywać się jak prawdziwy starszy brat, a nie Lisę wpędziłeś w prostytucję. Po drugie zaczniesz normalnie pracować, a nie z tym całym Carlem i jego kolegami. Po trzecie koniec z marychą, koką i tak dalej.
M: Dobra... - Powiedział po paru minutach ciszy.
A: Jutro wracam do Londynu.
M: A gdzie jesteś? I z kim, bo sama to jeszcze nigdy nigdzie nie jeździłaś.
A: Nie ważne z kim.
M: Pewnie za jakimś gościem.
A: Poważny jesteś? Teraz chcesz być zazdrosny?
M: Nie mogę?
A: Wiesz, że po tym jak Cię przyłapałam z tamtą zdzirą to już chyba nie.
M: Byłem pijany...
A: Zastanawiam się kiedy ty trzeźwy byłeś... Może lepiej sie już rozłącz, bo zmienie zdanie i twoja siostra jeszcze trochę poda latarnią popracuje.
M: Skoro tak uważasz, to cześć. - Nie czekając na odpowiedź rozłączył się.

    Westchnęłam.
H: Znowu Marcus. Dziewczyno ostatnio prawie wylądowałaś za kratkami przez niego. - Odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. W drzwiach oparty o futrynę stał Loczek.
A: A co nie wolno mi?
H: Nie.
A: Nie możesz mi rozkazywać!
H: Nie, ale David prosił mnie żebym się tobą opiekował.
A: Nie jestem dzieckiem! Potrafię o siebie zadbać!
H: Biorąc pod uwagę to, że znów chcesz spotykać się z Marcusem to chyba nie potrafisz.
A: Powiedzialam, ze mu wybaczę, a nie, że do niego wrócę.
H: On Ci nie da odejść. - Powiedział i przeczesał włosy dłonią.
A: Obciął byś się trochę.
H: Nie zmieniaj tematu.
A: Nie chcę go zmieniać. Chce go skończyć. - Powiedziałam wymijając Lokersa i wróciłam do salonu.


_______________________________________________________

10 kom - next