poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 8

-Mogę wpaść jak chcesz.
-Nie dziś. Muszę do szkoły iść.
-Kujon.- Zaśmiałam się.
-Żaden kujon.
-Jen masz 19 lat lat powinnaś żyć, bawić się i w ogóle, a nie do szkoły.
-Chciałabym, ale wiesz...
-Wiem. ,,Jeśli do 25 urodzin nie poprosisz nas o pomoc materialną oraz zdobędziesz zawód to firma, salony nie ważne czy fryzjerski czy kosmetyczny będą twoje... Bla, bla, bla"- Powiedziałam udając głos jej ojca.- Wiesz, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to wal śmiało. Ja Ci zawsze pomogę.

-Wiem. Choćbyś miała poruszyć niebo i ziemię, prawda?- Kiedy żegnałyśmy się przed moim wyjazdem do NY powiedziałam, że codziennie będziemy gadać choćbym miała poruszyć ziemię i niebo by to nam się udało. Rzadko płakałam, a to pożegnanie było jedną z tych chwil.
-Nawet jeśli.
-Tylko się nie rozklejaj.-Zaśmiała się.
-Nie rozklejam się. Skały nie płaczą.
-Oj już nie udawaj. Znam Cię.
-A ja się z tego cieszę. A kiedy mogę wpaść?
-W piątek? Zack robi imprezę. Na pewno się nie obrazi jak się wprosisz.
-No ja myślę, że nie. Kto by się obraził?
-Wiesz muszę kończyć, bo za półgodziny mam być na zajęciach. Buziaki.
-Papatki.- Rozłączyłam się.
Sypialnia Amandy
     Teoretyczne powinnam wstać... W praktyce nikt mnie nie woła, nigdzie mi się nie spieszy, gości raczej nie będzie... Idę dalej spać... Odwróciłam się plecami do okna i nakryłam kołdrą na głowę. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Kto i co do cholery chce ode mnie?- Spytałam sama siebie wstając z łóżka. Zeszłam na dół po schodach i poszłam otworzyć drzwi, gdy ktoś molestował dzwonek.
-Już otwieram.- Powiedziałam otwierając dni.
-Siema. Ładna... Piżama?- Spytał się roześmiany Niall.
-Tak piżama. Niektórzy ludzie mają takie dziwne przyzwyczajenie nie wiedzieć czemu lubią spać... No skąd to się bierze?
-Ja też nie. Mogę wejść?
-Tak wchodź.- Powiedziałam i zamknęłam za nim drzwi.- Więc co Cię do mnie sprowadza o tak nie ludzkiej porze?
-Nie ludzkiej? Dziewczyno jest 11. Do której ty śpisz?
-Ostatnio jak nikt mi nie przeszkadzał to spałam do 15, a co?- Niall się zaśmiał.
-Nie no spoko. A przyszedłem, bo Hazz chciał żebyś z nami na próbę poszła.
-Tak? A dlaczego?
-Kazał powiedzieć, ze Cię kocha i nie chce żebyś cały dzień przesiedziała w domu.
-Aha. Spoko przekaż, że mogę iść. O której?
-Za godzinę masz być u nas. Jak przyjdziesz wcześniej nikt się nie obrazi.
-Dobrze.- Uśmiechnęłam się.- Tylko czy ja się w godzinę wyrobie?
-Dasz radę. Czekamy.- Powiedział, obrócił się na pięcie i wyszedł. Westchnęłam.
    Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Zjadłam i poszłam na górę i do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobił makijaż i związałam włosy w niedbały kok. Przeszłam do garderoby i założyłam to i zeszłam na dół i do chłopaków. Minęło 55 min. 
-Hej.- Powiedział Louis, który otworzył.
-Siema. 
-Wchodź.- Weszliśmy do salonu.- Zaza już wyszedł?
-Nie. Mówiłem, że siedzi dłużej w łazience niż dziewczyny.- Zaśmiał się Harry podchodząc do mnie i przytulając na powitanie.
-Skąd wiesz ile siedzę w łazience?
-Nie chodzi o to. On poszedł już jak Niall poszedł do Ciebie.- Powiedział śmiejąc się Lou i oberwał poduszką z sofy.
-Orientuj się plotkarzu.- Zaśmiał się Zayn stojący obok sofy
-Nie plotkuje.- Powiedział Louis cisnąc w niego poduszką. Malik w porę zrobił unik.
-Chłopaki spokój!- Powiedział Paul, który właśnie wszedł.- Jedziemy. Cześć Amanda.- Uśmiechnął się do mnie.
-Ja pojadę swoim autem.
-Jadę z nią. Nie trafi sama.- Powiedział Harry.
-Dobra. To wynocha i na próbę.- Powiedział Paul pośpieszając nas.

-Nie Harry daj spokój.
-No weź jedna piosenka.
-Nie! Przeliterować?-Harry próbował mnie wciągnąć na scenę podczas śpiewania ,, Little White Lies".
-Nie dzięki. I tak Cię tu wciągnę. Jak nie teraz to późnej.
-Pomarzyć każdy może.- Powiedziałam, a on się odwrócił i poszedł do chłopaków.
-Mówił, że masz piękny głos.- Powiedziała Eleanor uśmiechając się do mnie.
-Zawsze przesadza. Ja już pod tym względem go nie słucham.
-Hej El.- Powiedziała Perrie. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła. Zamiast się przywitać spojrzała na mnie z dezaprobatą, a ja wywróciłam oczami.-Co?
-Nie nic.
-Przeszkadzam Ci?
-A czy ja coś mówię? Zayn to twój chłopak więc jeśli jakimś tam cudem jeszcze Cię znosi to mi nie przeszkadzasz.
-Jakimś cudem?!
-Daj spokój.-Powiedziałam i spojrzałam na scenę, gdy poczułam uderzenie w nogę. Spojrzałam się w stronę blondyny, która nawet nie próbowała udawać, że to nie ona.- We mnie chcesz wroga? 
-Ja? A gdzieżby... Tylko wiesz odejdź kawałek ode mnie, bo głupotą się nie chce zarazić.
-Suka.- Powiedziałam cicho, ale tak by ona usłyszała.
-Słyszałam.
-Miałaś słyszeć kochana.- Powiedziałam i posłałam jej przesłodzony uśmiech. Widziałam w jej oczach złość. Powoli wyprowadzałam ją z równowagi. Gdy ona była cała spięta ja stałam rozluźniona. To najbardziej wkurza. Kiedy chcesz komuś dopiec, a on nawet nie reaguje.- Tak wiem smutne, ale prawdziwe.- Odwróciłam się i poszłam do chłopaków, którzy mieli próbę.
-Zaśpiewaj.- Powiedział Harry dając mi mikrofon.
-A dasz mi z tym spokój jak zaśpiewam?
-Tak.
-Spoko.- Wzięłam mikrofon do ręki.
https://www.youtube.com/watch?v=Uhj0ymhgK9E



5 kom-next

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 7

-Wiesz ja już chyba pójdę do siebie.- Powiedział Harry około 20.Skoro tak uważasz. to chodźmy. Odprowadzę Cię.
-Chyba trafię.- Zaśmiał się Harry zakładając kurtkę.
-Chyba tak. Cześć.
-Do jutra.- Powiedział całując mnie w policzek.
   Wyszedł, a ja zamknęłam drzwi na klucz. Jack ma własne jak będzie chciał to sobie otworzy. Udałam się do kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę z piankami. Poszłam na gorę i założyłam bluzkę z napisem ,,Too Bad" i czarne leginsy (moja piżama). Wyszłam na blakon i zaczęłam wpatrywać się w gwiazdy. Kiedy byłam mała babcia powiedziała, że gdy umiera ktoś bliski naszemu sercu na niebie pojawia się nowa gwiazda. Każdej nocy pilnuje nas i czuwa nad nami. Szkoda, że teraz ona jest tą gwiazdą.
   Siedział tak na leżaku i wpatrywałam się w niebo, gdy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi na przeciwko. Był to Zayn. Chyba mnie nie zauważył. Patrzył się na jezdnię.
-Wszystko ok?
-Tak, a co miało by być źle?- Odpowiedział nie odwracając się.
-Tak właściwie to nie wiem. Może chcesz pogadać.- Nie umiał rozmawiać o problemach. Modliłam się w duchu żeby odmówił.
-Nie dzięki.
-Uffff- powiedziałam cicho.
-Co?
-Nie nic.- Zayn się zaśmiał i spojrzał na mnie.- Podzielisz się tym co Cie tak rozśmieszyło?
-Harry mówił żeby z tobą nie zadzierać i w ogóle, że jesteś chamska i na szacunek u ciebie trzeba zapracować.
-I? To Cię rozbawiło?
-Nie. Rozbawiło mnie to, że znasz mnie dopiero trzeci dzień i jesteś miła. Hazz mówił, że możesz przez pół roku możemy Cie obchodzić tyle co nic, a ty jesteś po prostu miła.
-Ach... Widzisz są osoby, dla których chamska mogę być całe życie i są osoby, których mogę nie znać, ale je szanuje i nie traktuje jak powietrze.
-A my jesteśmy którą z grup?
-Ty i chłopaki tą drugą.
-Tak? A dlaczego?
-Nie wiem... Może dlatego, że Hazz was lubi... Albo dlatego, że nie zachowujecie się jak dupki i banda idiotów. Ja po prostu czuje, że ktoś na szacunek zasługuje.- Zayn się uśmiechnął.- Nie ma z czego się cieszyć. Na razie jestem miła, ale jeden fałszywy ruch i jesteś moim wrogiem.
-Aha... Będę pamiętać...
-To dobrze... Perrie chyba mnie nie lubi.- Powiedziałam po chwili ciszy.
-Nie lubi to mało powiedziane...
-Harry mówił, że zrobiła Ci awanturę, bo widziała mnie w samej bieliźnie...
-Nie przejmuj się...- Spojrzał w drugą stronę.
-Przepraszam.- ,, Dobra miła możesz być, ale bez przeginania. Najpierw chcesz gadać... Teraz przepraszasz... wtf?''
-Za co?
-Dostałeś przeze mnie opieprz.
-Daj spokój.- Odwrócił się i oparł plecami o barierkę.- I nie przejmuj się Pezz. Na mnie może się drzeć. A jak pokrzyczy na mnie to potem zostawi Cię. Wolę jak krzyczy niż jak się nie odzywa.
-Że ty się tak dajesz.- Zaśmiałam się.- I jeszcze sam się podkładasz.
-Może i tak, ale ja ją kocham i jeśli krzycząc jest szczęśliwa to niech krzyczy.
-Miłość jest głupia.
-Może nigdy się nie zakochałaś.
-Właśnie się zakochałam. Ale książę z bajki okazał się dupkiem. Dzięki niemu jestem taka jak teraz.
-Nie każdy jest taki.
-Ale wszyscy są podobni... Wiesz nie lubię gadać o uczuciach.- Szukałam w wymówki.- Wiesz mój brat chyba wrócił. Muszę spadać. Cześć.
-Cześć. Może jutro ty do nas wpadniesz.
-Postaram się.- Powiedziałam i zamknęłam balkon.- Idiotka z ciebie.- Powiedziałam do siebie i pokręciłam głową.
    Spojrzałam na budzik. Na wyświetlaczy widniała godzina 23. Położyłam się i zasnęłam.

~~ Rano ~~

     Obudził mnie telefon. Kto się dobija do mnie o tej porze. Odebrałam.
-Jen czy ty wiesz, która jest godzina?
-10? -Spojrzałam na zegarek.- No dobra wygrałaś. Co jest?
-Znasz tego Zacka?- Spytała podekscytowana.
-Te mega ciacho?- Zaśmiałam się.
-Tak tego. Ten co mieszka piętro wyżej.
-No to dobrze? Zawsze Ci się podobał.
-No tak, ale to nie wszystko. Wczoraj przyszedł pogadać. I tak niby to sekretnie w trakcie rozmowy  podpytał się o to czy nadal jesteś taka ostra jak wtedy... Spytał się czy nie wiem czy wróciłaś do Londynu.
-Mogłaś powiedzieć, że dobre dziewczynki idą gdzie chcą, a złe do Londynu.- Po drugiej stornie usłyszałam śmiech przyjaciółki.
-I pytał się czy masz chłopaka.
-Mogłaś powiedzieć, że nie mam i nie chce.



5 kom- next